Jak informuje greekcitytimes.com, pożar wybuch w niedzielę 1 sierpnia na wyspie Rodos (Grecja). Ogień zbliżył się do Doliny Motyli, bazy wojskowej Kalamona oraz wioski Psinthos. Osoby, które przebywały w tych lokalizacjach, zostały ewakuowane. Dotychczas nie pojawiły się żadne informacje o osobach poszkodowanych.
Ponad 30 strażaków z 12 zastępów, wolontariusze, cztery samoloty i trzy helikoptery próbowały w niedzielę opanować rozprzestrzeniający się w niekontrolowany sposób pożar. "Sytuacja jest bardzo trudna i nie wskazuje na to, że pożar będzie można szybko opanować, ze względu na intensywność wiatrów, które nie pomagają w pracy gaśniczej" - przekazał pracujący na miejscu zdarzenia strażak. Pomocy w gaszeniu pożaru udzielili także strażacy z Samos oraz Aten.
Do wybuchu pożaru doszło w górskim lesie położonym 30 km na wschód od Patras. Według informacji, które udało się zdobyć greekcitytimes.com wynika, że nie wszyscy mieszkańcy okolicy zgodzili się na ewakuację. Niektórzy odmówili i próbowali gasić pożar, wykorzystując do tego węże ogrodowe.
Nie tylko silny wiatr sprzyjał rozprzestrzenianiu się pożaru. Już wcześniej pisaliśmy w Gazeta.pl o upałach na południu Europy. W Grecji od kilku dni temperatura osiąga nawet 45 stopni. Wysokie temperatury mają się tam utrzymać co najmniej do piątku.
- Widzieliśmy z okna hotelu, jak pożar zaczął się rozwijać. Na początku kłęby dymu, później płomienie, wyglądało to groźnie - przekazał tvn24.pl polski turysta, który w chwili wybuchu pożaru przebywał na Rodos. Dodał również, że między godziną 18:30 a 22 w jego hotelu oraz okolicy nie było prądu. Według informacji przekazanych przez dziennikarza TVN24 wynika, że pożar został ugaszony w niedzielę koło godziny 22. Niestety ze względu na temperatury, które mają przekroczyć 44 stopnie, ryzyko pożarowe na wyspie i w całej Grecji, nadal jest wysokie.