- To, co przekazaliśmy ludziom, nie było sprzeczne z rzeczywistością, ale nie powiedzieliśmy ludziom całej prawdy - powiedział Hassan Rowhani podczas swojego ostatniego posiedzenia gabinetu w roli prezydenta. Dodał, że nie uznał tych informacji za przydatne i bał się, że zaszkodzą jedności narodowej - podaje AP.
Prezydent nie wyjaśnił, w jakich kwestiach władze miały nie przekazywać obywatelom informacji. Agencja Associated Press przypomina jednak sprawę zestrzelenia samolotu ukraińskich linii lotniczych ze 176 osobami na pokładzie. Władze Iranu przyznały się do zestrzelenia boeinga dopiero po trzech dniach.
Podsumowując swoją prezydenturę, Rowhani obwinił za obecne problemy Iranu byłego prezydenta USA Donalda Trumpa.
Irański prezydent przypomniał umowę nuklearną kraju z mocarstwami światowymi z 2015 r., w ramach której Iran zgodził się ograniczyć wzbogacanie uranu w zamian za zniesienie sankcji gospodarczych. Jednak umowa ta została zawieszona po tym, jak ówczesny prezydent Donald Trump jednostronnie wycofał Amerykę z porozumienia w maju 2018 roku.
Prezydent powiedział, że chociaż Iran planuje modernizację swoich sił zbrojnych po wygaśnięciu embarga ONZ na broń, to nie mógł tego zrobić ze względu na problemy finansowe. - Nie mieliśmy pieniędzy na zakup z powodu sankcji i braku sprzedaży ropy – powiedział.
Wybory prezydenckie wygrał ultrakonserwatysta Ebrahim Raisi.
W Iranie od ponad miesiąca brakuje prądu i wody. Władze obwiniają o kryzys wodny zmniejszone opady. Twierdzą, że wiele elektrowni wodnych nie działa, a zużycie energii elektrycznej gwałtownie wzrosło, ponieważ ludzie używają klimatyzacji, aby poradzić sobie z intensywnym letnim upałem. Nie zgadzają się z tym Irańczycy. Ich zdaniem winne jest złe zarządzanie krajem i korupcja.
Kraj stoi w obliczu najgorszej suszy od 50 lat. W kilku miastach w bogatej w ropę prowincji Chuzestan wybuchają protesty w związku z kryzysem wodnym, który dotknął gospodarstwa domowe, rolnictwo i hodowlę zwierząt gospodarskich oraz doprowadził do przerw w dostawach prądu.