Od wybuchu w spalarni odpadów w Chemparku w Leverkusen położonym w Nadrenii Północnej-Westfalii minęły już trzy dni. Do zdarzenia doszło we wtorek, 27 lipca przed godziną 10. W wyniku eksplozji rannych zostało 31 osób, w tym dwie odniosły poważne obrażenia.
Wybuch w spalarni niebezpiecznych odpadów w parku przemysłowym, zarządzanym przez firmę Currenta, spowodował pożar, który udało się ugasić po kilku godzinach. Według relacji świadków eksplozja była na tyle silna, że dało się ją odczuć w oddalonej o prawie 20 km Kolonii.
Na miejscu zdarzenia oprócz straży pożarnej pojawiły się jednostki policji, śmigłowce oraz pogotowie ratunkowe, które zabrało rannych do szpitali. Według najnowszych informacji liczba ofiar eksplozji wzrosła do pięciu. Obecnie trwają poszukiwania dwóch osób, jednak szanse na odnalezienie ich żywych są nikłe. W akcji ratowniczej udział wzięło 300 strażaków.
W środę 28 lipca Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej poinformowała, że według danych z monitoringu zanieczyszczeń w Europie nic nie wskazuje na pojawienie się skażonego powietrza wywołanego pożarem zakładu chemicznego. Synoptycy wyjaśniają, że na zdjęciach satelitarnych także nie widać niczego niepokojącego. Wcześniej przypuszczano, że smuga zanieczyszczeń dotrze do Polski, w rejon Niziny Szczecińskiej.
"Wczorajszy przelot satelity Sentinel-5P, wyposażonego w czujnik do monitorowania składu chemicznego atmosfery, miał miejsce mniej więcej w czasie dogaszania pożaru (od 13:23 do 13:33 czasu lokalnego). Na produktach satelitarnych nie widać żadnego nietypowego śladu w atmosferze, jeżeli chodzi o zawartość NO2, CO i aerozolu absorbującego. Jak pokazują prognozy trajektorii cząstki, czyli przemieszczania się powietrza, powietrze znad rejonu pożaru górą kieruje się bardziej na północ, w kierunku Bałtyku, a to oznacza, że powinno ominąć Polskę" - informują synoptycy z IMGW.