Dziennik podaje, że Włoch o imieniu Maxim został zasztyletowany w swoim mieszkaniu w centrum Brunico w gminie Trydent. Zbrodni miał dokonać jego sąsiad, 23-latek urodzony w Polsce i od lat mieszkający we Włoszech.
Według "Corriere della Sera" na miejscu zbrodni służby znalazły sztuczną czaszkę i kilka kości, a mężczyzna podejrzewany o morderstwo jest znany w kręgach satanistycznych.
"Na jego profilu na Facebooku pojawiały się wizerunki Lucyfera, pentagramy i głowy kozła. Na prawym łokciu miał również wytatuowaną liczbę 666, czyli symbol szatana. Z kolei w mieszkaniu domniemanego sprawcy odkryto malowidła, które można powiązać z sektami satanistycznymi" - czytamy w "CdS".
Motyw zbrodni wciąż nie jest jednak znany, a śledczy nie wykluczają żadnego ze scenariuszy. Jak mówią, do morderstwa mogło dojść w trakcie gwałtownej bójki, która wybuchła na tle finansowym. Niewykluczone, że na przebieg zdarzeń wpływ mogły mieć także narkotyki i alkohol. W przeszłości podejrzany kilkukrotnie notowany był za przestępstwa narkotykowe.
W dniu morderstwa 23-latek, na co dzień pracownik lakierni, pojawił się na izbie przyjęć lokalnego szpitala. Był ranny i intensywnie krwawił. Choć początkowo temu zaprzeczał, w końcu przyznał się do zabicia sąsiada. Karabinierom powiedział później, że nóż, którym kilkukrotnie pchnął ofiarę, wyrzucił do rzeki wraz z telefonem komórkowym.
Rodzina zmarłego 30-latka podkreśla, że był on "cichym i pracowitym chłopakiem". - W przeszłości zrobił kilka bzdur, nic poważnego. Nie sądzę, żeby prowadził podwójne życie. Czaszkę kupił dla zabawy, a kości znalazł w lesie - powiedział w rozmowie z "CdS" ojciec zamordowanego. Jak dodał, syn skontaktował się z rodzicami na krótko przed śmiercią. - Jak zwykle życzył nam dobrej nocy - tłumaczył.
30-latka pożegnali pracownicy basenu w Brunico, na którym pracował jako ratownik. "Zawsze byłeś dobrym współpracownikiem! Dziękuję za wszystko! Kondolencje dla rodziny" - napisali.