Do ataku doszło w parku narodowym Ergaki w rosyjskim Krasnojarsku. 42-letni turysta z Moskwy Jewgienij Starkow wraz z kolegami pakował właśnie namioty, gdy na ich drodze stanął niedźwiedź.
- Były dwa namioty, a gdy odwróciłem głowę w lewo, zobaczyłem zza nich głowę niedźwiedzia, ogromną, ślina mu kapała ze szczęki - powiedział dziennikowi "Daily Mirror" Anton Szelkunow, jeden z turystów. Zwierzę wydało ryk i rzuciło się w stronę mężczyzn. Szelkunow wraz z dwoma przyjaciółmi rzucili się do ucieczki, jednak 42-letni Jewgienij Starkow został schwytany przez drapieżnika.
Mężczyznom udało się wspiąć na drzewa na wysokość około 50 metrów. - Widzieliśmy Starkowa i stojącego tam niedźwiedzia. Rozdzierał jego ciało, gryzł je - wyznał Szelkunow. - Potem zaczął na nas patrzeć, więc wspięliśmy się wyżej - dodał.
Po zdarzeniu turyści uznali, że jedynym sposobem na przetrwanie będzie udanie się w bezpieczne miejsce boso, a następnie wezwanie pomocy. Droga zajęła im siedem godzin.
Rzeczniczka rosyjskiego komitetu śledczego Julia Arbuzowa potwierdziła wpłynięcie zgłoszenia o ataku. Od tej pory park pozostaje zamknięty dla większości zwiedzających. Ciała Starkowa nie udało się odnaleźć. - To bardzo niedostępny obszar - tłumaczy Arbuzowa.
"The Times" podaje, że na miejscu zdarzenia pracuje helikopter wraz z policją, strażnicy parku oraz pogotowie. To drugi śmiertelny wypadek w parku od początku sezonu. W ubiegłym miesiącu niedźwiedź zabił i zjadł 16-letniego chłopca, który pracował tam jako przewodnik i portier. Kiedy kilka godzin później dwie osoby natknęły się na ciało nastolatka, także one zostały zaatakowane przez zwierzę.