Według dziennikarzy tygodnika "Nasza Niwa", których ustalenia przytacza novayagazeta.ru, znajomi Olega Galegowa od dawna nie mieli z nim kontaktu.
- Koledzy nie mogą się z nim skontaktować, martwią się. Nie da się do niego dotrzeć, usunął konta w portalach społecznościowych - powiedział dziennikarzom kolega dyspozytora. Mężczyzna sugeruje, że Galegow mógł wyjechać. - Jest znakomitym specjalistą i bez problemu może znaleźć pracę w innym kraju - stwierdził informator.
Firma, w której Galegow jest zatrudniony, w oficjalnym komunikacie informuje, że mężczyzna jest na urlopie. Pojawiają się doniesienia, że mężczyzna mógł przeprowadzić się do Gruzji, z której pochodzi.
Galegow, jako kontroler lotu na lotnisku w Mińsku, miał polecić pilotom lądowanie na lotnisku w stolicy Białorusi. Znajomy mężczyzny, z którym rozmawiała "Nasza Niwa", przyznał, że to jego głos słychać na nagraniu z incydentu.
W maju białoruskie władze wymusiły lądowanie samolotu Ryanair, lecącego z Aten do Wilna. Piloci samolotu otrzymali informację o bombie podłożonej na pokład samolotu. Mimo że samolot był blisko litewskiej granicy i najbliższym lotniskiem do lądowania było Wilno, musiał wylądować w Mińsku. Na jego przechwycenie Aleksander Łukaszenka skierował samolot myśliwski MIG-29. Po wylądowaniu pasażerowie samolotu zostali skierowani na powtórną kontrolę.
Zatrzymany został znany białoruski bloger Roman Protasiewicz, który był poszukiwany przez białoruskie władze w związku z demonstracjami białoruskiej opozycji. Niezależne media informują, że na pokładzie samolotu była prawdopodobnie osoba, która Romana Protasiewicza obserwowała od lotniska w Atenach.
Protasiewicz jest przetrzymywany obecnie w białoruskim areszcie.