Trwa czterodniowy weekend, który dla niektórych Japończyków oznacza ewakuację z Tokio. Efekt? Kilkudziesięciokilometrowe korki. Mieszkańcy mają też obawy związane z organizacją igrzysk w obecnej sytuacji epidemiologicznej.
Dla mieszkańców Tokio podróżowanie w obrębie ich miasta stało się w ciągu ostatnich dni dużo trudniejsze. Tokio przygotowywało się do rozpoczęcia igrzysk olimpijskich, w związku z tym wprowadzono nowe ograniczenia ruchu, m.in. pasy zarezerwowane specjalnie dla urzędników olimpijskich, sportowców i dziennikarzy relacjonujących igrzyska.
Podniesiono również o 1000 jenów (ok. 35 zł) opłaty za przejazd prywatnych drogami ekspresowymi biegnącymi przez miasto.
Wraz ze wzrostem liczby przypadków zachorowań na COVID-19, w Tokio rośnie obawa, że zorganizowanie imprezy z udziałem dziesiątek tysięcy zagranicznych sportowców, urzędników i dziennikarzy może zwiększyć dzienne wskaźniki zachorowań w stolicy Japonii, a przy okazji sprowadzić do kraju bardziej zaraźliwe i groźniejszy warianty koronawirusa - pisze Reuters.
Na Twitterze pojawił się hasztag "gorin sokai", co znaczy "ewakuacja olimpijska". Tymi słowami opisane są posty osób, które opuszczają Tokio i udają się do nieco spokojniejszych miejscowości przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich - pisze mainichi.jp.
Z kolei około 60 japońskich korporacji, które zdecydowały się sponsorować igrzyska i sygnować je swoimi markami, staje teraz przed dylematem, czy powiązać swoje firmy z wydarzeniem, które - jak do tej pory - nie zyskało silnego poparcia opinii publicznej.