Mija dokładnie dziesięć lat, odkąd w piątkowe popołudnie 2011 roku w rejonie rządowych budynków w Oslo eksplodowała bomba. Wybuch zabił osiem osób i ranił ponad 200, nie był to jednak koniec tragicznych zdarzeń.
Sprawca zamachu, niezadowolony z otwartości Partii Pracy na imigrantów, był już wtedy w drodze na norweską wyspę Utoya, gdzie na letnim obozie przebywali członkowie AUF, organizacji młodzieżowej związanej z Partią Pracy. Breivik zabił tam 69 osób, do swoich ofiar strzelał z karabinu.
Zamach zszokował Norwegów. Był największą tego typu tragedią w historii kraju. Tuż przed atakami Anders Breivik wysłał do polityków i mediów swój manifest, w którym pisał o potrzebie ochrony białej rasy. Mężczyzna opisał to, jak szykował się do zamachu oraz w jaki sposób zdobył broń i materiały wybuchowe. Pisał też o swoich motywach. Zabójstwa chciał uczcić butelką wina w towarzystwie dwóch kobiet. Kiedy jednak policjanci dotarli na wyspę, od razu oddał się w ich ręce. Podczas rozpraw sądowych wznosił faszystowskie gesty.
Dekadę po tragedii osoby, które przeżyły zamach na wyspie Utoya, mówią, że prawicowy ekstremizm jest zagrożeniem dla świata. - Myślałam, że dziesięć lat później będziemy żyli w społeczeństwie, gdzie jest mniej rasizmu czy ekstremizmu. Tymczasem ten ekstremizm jest jeszcze silniejszy i w Norwegii i w Europie - mówiła Astrid Hoem, szefowa młodzieżówki norweskiej Partii Pracy, ocalona z masakry sprzed 10 lat. Kiedy ukrywała się na klifie, wysłała do mamy - jak wówczas myślała - pożegnalną wiadomość: "Kocham was najbardziej na świecie. Nie dzwońcie do mnie. Jesteście najlepszymi rodzicami".
- Po tragedii mówiliśmy, że to ważne, byśmy byli razem, żebyśmy mówili o tym, jak miłość wygrywa z nienawiścią, że to był atak na całą Norwegię. Ale to był też atak polityczny na Partię Pracy i AUF - podkreślała.
Hoem jako jedna z ocalonych mówiła, że przez dekadę dyskutowano o upamiętnianiu ofiar, o stanie psychicznym Breivika, ale nie dyskutowano o ideologii, która przez niego przemawiała. Inna z osób przypomniała, że w Stanach Zjednoczonych, Nowej Zelandii, ale też ponownie w Norwegii przeprowadzano ataki inspirowane Breivikiem.
W przeddzień rocznicy na wyspie Utoya z ocaleńcami spotkali się m.in. premierka Norwegii, premier Szwecji i szef Partii Pracy Jonas Gahr Store. W Oslo politycy, członkowie rodziny królewskiej i rodziny ofiar wezmą w czwartek udział w uroczystościach w budynku rządu. W ich trakcie odczytane będą nazwiska zamordowanych. O 19:00 miejscowego czasu dzwony urzędu miejskiego zabiją 77 razy.
Andersowi Breivikowi zasądzono karę 21 lat więzienia, najwyższą możliwą w Norwegii - może ona być jednak przedłużana, jeśli sąd uzna, że mężczyzna stanowi zagrożenie dla społeczeństwa. Sześć lat temu skazany pozwał władze za rzekome naruszanie praw człowieka, ale zarówno sąd w Norwegii jak i Europejski Trybunał Praw Człowieka oddaliły jego skargi.
Breivik ma dziś 42 lata i chce sprzedać prawa do książki o swoim życiu. Publikację oraz prawa do filmu zabójca wycenił na 8 milionów euro - nie wiadomo, czy ktoś odpowiedział mężczyźnie na tę propozycję - pisze RMF FM.