Pożar wybuchł 6 lipca w pobliżu miasta Klamath Falls, około 400 kilometrów na południe od największego miasta stanu, Portland. Przyczyny są badane, a walka z żywiołem trwa.
W akcję gaśniczą w Oregonie w USA zaangażowanych jest ponad 1900 strażaków i kilkanaście helikopterów. Płomienie pochłonęły co najmniej 21 domów. W strefie zagrożenia jest obecnie kolejnych 5 tysięcy budynków mieszkalnych - od czwartku do piątku do tej grupy zakwalifikowano 3 tysiące domów.
Ogień zbliża się coraz bardziej do granicy międzystanowej. W piątek gubernator Kalifornii Gavin Newsom ogłosił, że stan wysyła osiem zastępów i 40 wozów strażackich, aby pomóc powstrzymać pożar. Akcja jest częścią umowy o wzajemnej pomocy między dwoma stanami - pisze "The Guardian". Obowiązkową ewakuacją objętych zostało nieco ponad 200 domostw, ale akcję może utrudnić prognozowana na weekend kolejna fala upałów - powietrze jest gorące, suche, ma być także wietrznie.
Dym i ciepło z ogromnego pożaru w południowo-wschodnim Oregonie tworzą gigantyczne "chmury ognia" nad płomieniami - niebezpieczne kolumny dymu i popiołu, które unoszą się na wysokość 10 kilometrów i mogą być widoczne nawet z odległości 160 kilometrów, a do tego mogą powodować zapłony kolejnych obszarów. - Pożary lasów potrafią w krótkim czasie przemienić się w samonapędzające się monstra, które pochłaniają potężne połacie ziemi - tłumaczył "Gazecie Wyborczej" prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery.
Wyjątkowo suche warunki i fale upałów na zachodzie Stanów Zjednoczonych są związane ze zmianami klimatycznymi - pisze "The Guardian". Sprawiły one, że region w ciągu ostatnich 30 lat stał się znacznie cieplejszy i bardziej suchy, co będzie przyczyną kolejnych ekstremalnych zjawisk, między innymi pożarów, które będą częstsze i bardziej niszczycielskie.
Zmiany klimatu zwiększają zagrożenie pożarami
Wzrost temperatury, wraz z nim silniejsze fale upałów i zmiana wzorców pogodowych (jak bardziej intensywne, ale rzadsze opady) to przewidywane przez badaczy skutki globalnego ocieplenia.
To sprawia, że w dotkniętych nimi regionach zwiększa się zagrożenie pożarami. Na przykład w raporcie naukowym na zlecenie australijskiego rządu oceniono, że w wielu rejonach kraju ocieplenie o 2 stopnie Celsjusza zwiększy intensywność pożarów o 25 proc., powiększy teren objęty pożarami o połowę i zmniejsza okres między pojawianiem się ognia.
W rejonach charakteryzujących się występowaniem pożarów, jak Kalifornia czy Australia, mogą być one groźniejsze niż wcześniej. Ekstremalna susza i upały pozwalają np. na powstawanie gigantycznych pożarów - pojedyncze osiągają nawet 500 tys. hektarów. Taka skala ognia jest nie do opanowania przez strażaków.
Więcej o skutkach kryzysu klimatycznego i rozwiązaniach, jakie mamy w walce z nim, przeczytasz w serwisie Zielona.Gazeta.pl.