Polskie dzieci, oczekujące na ewakuację we wschodniej Belgii, zalanej przez powodzie, są bezpieczne - zapewniła w rozmowie z Polskim Radiem szefowa Polskiej Macierzy Szkolnej w Belgii Barbara Wojda.
- Mamy prąd, mamy żywność. Dzieci otrzymały wczoraj w południe ciepły posiłek, zjadły kolację. Z własnych zasobów żywności mogliśmy przetrwać - dodała.
Grupa ponad 60 dzieci w wieku od 6 do 14 lat z belgijskiej Polonii jest na wakacjach w Comblain-la-Tour. Jest z nimi ośmioro opiekunów. Wczoraj intensywne opady deszczu spowodowały, że wszystkie drogi dojazdowe do ośrodka zostały zalane.
Z kolei na antenie TVN24 Wojda powiedziała, że w czwartek jeden z chłopców źle się poczuł i jej zdaniem mógł mieć miał atak paniki. Wezwano pomoc, przypłynęła po niego łódź i razem z jedną z opiekunek zabrano go do szpitala, skąd później odebrali go rodzice. Podkreśliła, że pozostałe dzieci i opiekunowie są bezpieczni. - Myślę, że sytuacja jest w miarę opanowana. Jesteśmy na pierwszym i drugim piętrze i myślę, że nic nam nie zagraża - dodała.
Wojda powiedziała, że dzieci są w kontakcie z rodzicami. Przyznała, że na początku w grupie był niepokój, ale teraz sytuacja się ustabilizowała. - Sytuacja była dziwna, szczególnie dla dzieci, dla nas zresztą też. Taki poziom wody, który mieliśmy wczoraj, na pewno wszystkich bardzo zaskoczył. Jest to nietypowe, ale po rozmowach, po wyjaśnieniu sytuacji, wszystkie dzieci rozumieją, dlaczego tu musimy zostać, że jesteśmy tu bezpieczniejsi. Dzieci są w tej chwili dość spokojne - powiedziała prezeska Polskiej Macierzy Szkolnej. Dodała, że na razie deszcze ustały i woda opada.
Wcześniej polscy dyplomaci w Belgii poinformowali, że po ich interwencji belgijskie wojsko przeprowadzi ewakuację dzieci. Początkowo belgijska armia informowała, że nie jest w stanie dotrzeć do grupy.
- O świcie dzieci zostaną ewakuowane. Będą przewiezione autobusami do Stałego Przedstawicielstwa przy Unii w Brukseli i stąd rodzice będą mogli je odebrać - powiedział ambasador Polski przy Unii Andrzej Sadoś.
Co najmniej osiem osób zginęło w powodziach, które nawiedziły Belgię. Najbardziej dotknięta jest południowa i wschodnia część kraju - francuskojęzyczna Walonia.
Belgijskie media publikują zdjęcia i filmy z zalanych terenów. Rwące rzeki, które wylały z brzegów porywały samochody, niszczyły domy, wyrywały drzewa. Ewakuowano tysiące osób, ale wiele czeka jeszcze na pomoc na dachach swoich domów. Z powodu silnego wiatru i ulewnych deszczy na kilka godzin uziemione zostały helikoptery.
Najbardziej krytyczna sytuacja jest w prowincji Liege, we wschodniej Belgii. Belgijski rząd uruchomił plany kryzysowe i wysłał na pomoc wojsko, oraz przeznaczył 2,5 miliona euro na akcje ratunkowe i pomoc poszkodowanym. Wsparcie zaoferowały też unijne kraje. Władze w Brukseli uruchomiły mechanizm obrony ludności cywilnej. W odpowiedzi Francja przysłała helikopter i zespoły ratownictwa powodziowego. Także Włochy i Austria wysłały ekipy ratownicze.
Jeszcze gorsza sytuacja jest w sąsiednich landach Niemiec. Liczba ofiar śmiertelnych powodzi na zachodnie kraju to 59 osób. Kilkadziesiąt osób uważa się za zaginione. Wśród ofiar jest dwóch strażaków, którzy zginęli, prowadząc akcję ratunkową w regionie Sauerland na północny wschód od Bonn.
Najbardziej ucierpiały miejscowości w Nadrenii Północnej Westfalii i Nadrenii-Palatynacie. UIewne deszcze spowodowały zawalenie się budynków w miejscowości Schuld w Nadrenii-Palatynacie. Zagrożone zawaleniem są kolejne domy, a także zapora wodna. Z tego powodu ewakuowano mieszkańców dwóch miejscowości.
Ekstrema pogodowe - z jednej strony gwałtowne ulewy, z drugiej fale upałów - są wśród przewidywanych przez naukowców skutków zmian klimatu. O ile roczna suma opadów może się nie zmieniać, to inny będzie ich rozkład: wzrasta liczba opadów krótkotrwałych, o silnym natężeniu, powodujących podtopienia, a w dłuższych odstępach między nimi możliwe są susze. Ponadto gwałtowne opady nie przeciwdziałają wysychaniu tak dobrze, bo woda szybko spływa do cieków wodnych.
W przygotowanym przez warszawski ratusz dokumencie dot. adaptacji do zmian klimatu czytamy, że w latach 1981-2013 "wzrosła liczba dni z opadem intensywnym oraz odnotowywano coraz wyższe jednostkowe wartości opadów". Przykładem była ulewa w stolicy w czerwcu 2020 roku, gdy w kilka godzin spadło tyle deszczu, ile wynosi średnia miesięczna suma opadów. Do tego brak retencji wody i miejska betonoza potęgują skutki takich ulew i przyczyniają się do zalewania ulic i budynków. Inny przykład to województwo łódzkie, które jest zagrożone silnym pustynnieniem oraz równolegle powodziami w dolinach największych rzek regionu.
Więcej o skutkach kryzysu klimatycznego i rozwiązaniach, jakie mamy w walce z nim, przeczytasz w serwisie Zielona.Gazeta.pl.