Niemcy. Rośnie bilans ofiar powodzi, wiele osób uznanych za zaginione. Angela Merkel mówi o katastrofie

Liczba ofiar śmiertelnych powodzi w zachodnich Niemczech wzrosła do 42. Policja informuje, że kilkadziesiąt osób uważa się za zaginione. Wśród zabitych jest dwóch strażaków, którzy zginęli, prowadząc akcję ratunkową w regionie Sauerland na północny wschód od Bonn.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel zapewniła, że pracuje nad zapewnieniem pomocy dla poszkodowanych wskutek powodzi na zachodzie kraju. W kataklizmie zginęły co najmniej 42 osoby, kilkadziesiąt, a według innych źródeł kilkaset osób uznano za zaginione.

Najbardziej ucierpiały miejscowości w Nadrenii Północnej Westfalii i Nadrenii-Palatynacie. Ulewne deszcze spowodowały zawalenie się budynków w miejscowości Schuld w Nadrenii-Palatynacie. Policja informuje, że zagrożone zawaleniem są kolejne domy. Mieszkańcy zalanych miejscowości wchodzą na dachy budynków, żeby uchronić się przed wodą. Zagrożona zawaleniem jest zapora wodna. Z tego powodu ewakuowano mieszkańców dwóch miejscowości.

Zobacz wideo Czy wiesz, jak się zachować podczas burzy?

Władze kolejnych powiatów ogłaszają stan klęski żywiołowej. Strażaków w akcji ratunkowej wspiera wojsko. Z powodu kataklizmu utrudniony jest transport rzeczny na Renie oraz część połączeń kolejowych. Pozamykane są też niektóre mosty. W miejscowości Waxweiler w Nadrenii-Palatynacie woda podtopiła jeden z domów, a jego mieszkańców próbują wydostać służby.

Kanclerz Merkel, która składa wizytę w Stanach Zjednoczonych, uznała powódź za katastrofę. Powiedziała, że pracuje z ministrami finansów i spraw wewnętrznych nad przygotowaniem pomocy. - Tu, w Waszyngtonie, moje myśli są zawsze z ludźmi w kraju - powiedziała kanclerz, dodając, że wiele państw wyraziło solidarność z Niemcami i zaoferowało pomoc.

Powodzie, wywołane przez burze i ulewne deszcze, nawiedziły Nadrenię Północną-Westfalię, Nadrenię-Palatynat i niektóre regiony Bawarii. Woda zniszczyła wiele budynków, około 200 tysięcy gospodarstw w całym kraju nie ma prądu.

Następca Merkel świadomy zmian klimatu, ale nie chce wiele zmieniać

W związku z tragiczną powodzią z ogromną krytyką spotyka się Armin Laschet, premier Nadrenii Północnej-Westfalii i prawdopodobny następca Angeli Merkel. Choć dziś mówi on, że należy jak najszybciej zwiększać środki chroniące klimat, bo podobne zdarzenia będą przydarzać się coraz częściej, jeszcze niedawno podkreślał, że Niemcy pozostaną krajem przemysłowym. - O tym nie mówi się głośno w Brukseli, ale tego oczekujemy w Niemczech - żeby modernizować nasz przemysł. Wielu krajów członkowskich UE nie opiera już swoich gospodarek na przemyśle, ale my i kilka innych krajów chcemy, żeby tak pozostało - mówił polityk.

Z jego wypowiedzi wynika, że chciałby, aby przemysł nadal dosyć swobodnie emitował CO2, ale dzięki nowoczesnej technologii nauczono by się go "odławiać". Na razie jednak nie udało się takiej technologii opracować i naukowcy mają wątpliwości, czy kiedykolwiek się to uda.

Nadrenia Północna-Westfalia jest regionem, w którym wydobywa się najwięcej węgla w Niemczech. Sam Laschet jest synem górnika. Był krytykowany przez aktywistów klimatycznych za obronę kopalni Datteln IV, a jego administrację pozwano za to, że nie robi wystarczająco, by walczyć ze zmianami klimatu.

Więcej o: