Na Kubie wrze. Media piszą o tysiącach zatrzymanych. Do tłumienia protestów zaangażowano młodzież

Kubańskie media informują, że czasie trwających od czterech dni antyrządowych protestów, służby bezpieczeństwa zatrzymały lub objęły dochodzeniem łącznie 5 tys. osób, w tym 120 dziennikarzy i aktywistów. Ponad 180 uznanych jest za zaginione. Dziennikarze ustalili też, że do tłumienia manifestacji władze miały zaangażować młodzież.

O fali aresztowań, do których od kilku dni dochodzi na Kubie, informował m.in. niezależny portal 14ymedio. 

Zobacz wideo Białoruski sąd skazał na więzienie działaczy prodemokratycznych

Kubańskie media informują o tysiącach zatrzymanych i ponad 180 zaginionych

Portal przytacza m.in. relację Olgi Rivas, której mąż został aresztowany w swoim domu w gminie Alquízar (prowincja Artemisa). - Zatrzymano go o siódmej rano. Przyjechały dwa radiowozy z około dziesięcioma policjantami i zabrali go w kajdankach. Przebywa teraz komendzie w Alquizar - przekazała żona aktywisty. 

Według 14ymedio od początku antyrządowych protestów na Kubie służby bezpieczeństwa zatrzymały lub objęły dochodzeniem ponad 5 tys. osób, wśród których jest 120 dziennikarzy i aktywistów. 

Według szacunków organizacji Cuban Prisoners Defenders (CPD) od niedzieli na Wyspie zaginęło 187 osób - podaje z kolei "Periodico Cubano". O licznych przypadkach zaginięć poinformowane zostały już organy ONZ: Komitet do Spraw Wymuszonych Zaginięć, specjalny sprawozdawca ds. obrońców praw człowieka i Wysoki komisarz ds. praw człowieka.

Protesty KubańczykówDramatyczna sytuacja na Kubie. "Na ulicach leje się krew"

Na podstawie informacji zamieszczonych w mediach społecznościowych dziennikarze "Periodico Cubano" ustalili też, że w celu stłumienia demonstracji Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zaczęło przymusowo rekrutować młodzież. Młodzi ludzie mają być wysyłani do odległych zakątków wyspy, tak by w trakcie służby nie zostali rozpoznani w swoim miejscu zamieszkania. 

Protesty na Kubie. Władze potwierdziły śmierć jednego z demonstrantów 

Władze w Hawanie potwierdziły śmierć jednej osoby w czasie antyrządowych protestów, które odbyły się w kilku miastach na Kubie. To 36-letni Diubis Laurencio Tejeda, który zginął w poniedziałek podczas starć z policją na przedmieściach Hawany.

Kubański rząd nie podał liczby rannych i aresztowanych. Oskarżył jednak protestujących o demolowanie domów, wzniecanie pożarów i niszczenie sieci energetycznej.

O ile w Hawanie i innych kubańskich miastach nie doszło w środę do nowych protestów, mieszkający w USA Kubańczycy zorganizowali serię manifestacji. W Miami demonstranci zablokowali autostradę, dziesiątki osób demonstrowały w Waszyngtonie.

Rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki powiedziała, że protesty na Kubie będą miały wpływ na politykę rządu Joe Bidena wobec Hawany. „Dokonujemy pełnego przeglądu naszej polityki wobec Kuby. Prawa obywatelskie i demokracja zawsze będą w jej centrum" - oświadczyła Psaki. Przewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych, demokrata Bob Menendez ostrzegł władze w Hawanie, aby powstrzymały się od stosowania przemocy wobec demonstrantów. Menendez zagroził, że wobec urzędników łamiących prawa człowieka na Kubie mogą zostać zastosowane sankcje, które przewiduje Ustawa Magnickiego.

Protesty na Kubie zaczęły się spontanicznie. W sobotę 10 lipca na ulice miast wyszły tysiące ludzi, którzy skandowali "Precz z dyktaturą!". Demonstrantów rozproszyła policja. W poniedziałek wieczorem w centrum Hawany zebrało się około stu osób krzyczących "Precz z komunizmem!". Do wybuchu protestów przyczynił się największy od 30 lat kryzys gospodarczy na wyspie. W kraju brakuje żywności i leków, często dochodzi też do wyłączeń prądu. Pogarsza się też sytuacja, związana z pandemią COVID-19.

- Kubańczycy są zdesperowani. Brakuje im leków, żywności, podstawowych produktów higienicznych. Do sklepów ciągną się gigantyczne kolejki, w wielu miastach brakuje prądu - powiedziała w rozmowie Gazetą.pl Magdalena Woźnikiewicz, autorka strony Cubamia project.

Więcej o: