Czterech obywateli Iranu, którzy według śledczych prawdopodobnie byli agentami siatki szpiegowskiej wspieranej przez irański rząd, zostało oskarżonych o planowanie porwania irańsko-amerykańskiej dziennikarki i aktywistki mieszkającej w Nowym Jorku.
Chociaż w akcie oskarżenia nie wskazano, kto miał być celem zawiązanego przed rokiem spisku, agencja Reuters potwierdziła, że oskarżeni próbowali uprowadzić Masih Alineżad, znaną dziennikarkę i zadeklarowaną krytyczkę władz w Teheranie. Alineżad nagłaśniała m.in. protesty Iranek przeciwko przymusowi noszenia hidżabu. Już za samo dostarczanie dziennikarce materiałów filmowych czy zdjęć w Iranie groziła kara do 10 lat więzienia. Alineżad, która od trzech lat jest obywatelką, obecnie pracuje w Voice of America Persian News Network, amerykańskiej stacji telewizyjnej nadającej w języku perskim.
"Zgodnie z aktem oskarżenia sieć szpiegowska badała sposoby na wywiezienie dziennikarki z jej domu na Brooklynie i przetransportowanie łodzią motorową na morze, a następnie do Wenezueli, która utrzymuje przyjazne stosunki z Teheranem" - podaje "The Guardian". W celu pełnej inwigilacji Alineżad i jej najbliższych, w czerwcu 2020 r. niedoszli sprawcy wynajęli pod fałszywym pretekstem jedną z nowojorskich agencji detektywistycznych. Detektywom mieli powiedzieć, że kobieta uciekła z Dubaju, aby uniknąć spłaty długu.
Według "Gurdiana", początkowo jednak spiskowcy skontaktowali się z członkami rodziny aktywistki, tak by ci nakłonili ją do przyjazdu do jednego z krajów Bliskiego Wschodu, skąd zostałaby "przechwycona" przez irańskich agentów. To jednak nie przyniosło skutku.
Alineżad przyznała, że choć współpracowała z służbami już od kilku miesięcy, a FBI przekazało jej zdjęcia zrobione przez spiskowców, informacje zawarte w akcie oskarżenia były dla niej "szokujące". - Nie mogę uwierzyć, że nie jestem nawet bezpieczna w Ameryce - stwierdziła w rozmowie z dziennikarzami agencji Reuters.
- Około ośmiu miesięcy temu FBI ostrzegło mnie o spisku. Odparłam, że nie jest to jakaś zaskakująca wiadomość, ponieważ codziennie otrzymuję groźby śmierci. Następnie usłyszałam od agentów FBI, że "jestem na celowniku", inwigilowana w ramach operacji Ministerstwa Wywiadu. Przebieg zdarzeń okazał się dość przerażający, jednak FBI okazywało mi wsparcie. Mojej rodzinie zapewniono przez kolejne miesiące trzy bezpieczne schronienia - relacjonowała Alineżad w wywiadzie dla "Guardiana".
Czteroosobową siecią szpiegowską prawdopodobnie kierował Alirezy Shavaroghi Farahani, 50-letni wysoki rangą urzędnik irańskiego wywiadu. Śledczy uważają, że wszyscy czterej agenci zdążyli już powrócić do Iranu.
Z aktu oskarżenia wynika też, że nieudane uprowadzenie Alineżad było częścią szerszej operacji opracowanej przez irańskie ministerstwo wywiadu, polegającej na dokonywaniu porwań dysydentów przebywających na terytorium Kanady, Wielkiej Brytanii i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Za każdym razem taktyka była podobna i polegała na użyciu do inwigilacji prywatnych agencji detektywistycznych.
W ciągu ostatniego roku co najmniej dwóch irańskich dysydentów zostało uprowadzonych i przewiezionych do Iranu. Ruhollah Zam, 42-letni dziennikarz, który uciekł z Iranu w 2011 roku i otrzymał azyl we Francji, został osiem lat później zwabiony do Iraku pod fałszywym pretekstem. Tam aresztowała go iracka policja, a następnie przekazała Iranowi. Zam został skazany na śmierć i stracony w grudniu 2020 r. W lipcu tego samego roku innego z opozycjonistów, Jamshida Sharmahda, zwabiono natomiast do Dubaju. Później w irańskiej telewizji pojawiło się, na którym dysydent przyznał się do zarzucanych mu przestępstw. 66-latek wciąż przebywa w irańskim więzieniu.