Na zachodzie Stanów Zjednoczonych oraz w niektórych częściach Kanady notowane są w ostatnim czasie rekordowo wysokie temperatury. Pod koniec czerwca w Lytton w kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej termometry wskazały 49,6 stopni Celsjusza. Kilka dni później 90 proc. miejscowości została strawiona przez ogień, a upały prawdopodobnie przyczyniły się do śmierci około 130 osób. W ich wyniku cierpią także zwierzęta - na wybrzeżu Vancouver od upału ugotowało się około miliarda skorupiaków.
Jak informuje BBC, wielu mieszkańcom zachodnich stanów USA nakazano ewakuację ze względu na szalejące pożary. Ogień, wywołany uderzeniem pioruna strawił część lasów w paśmie Sierra Nevady.
Tymczasem pożary w Oregonie podsycane są silnym wiatrem - w sobotę w Lesie Narodowym Fremont-Winema ogień rozprzestrzenił się na obszar 311 km kw. Z doniesień strażaków wynika, że na niektórych terenach powietrze jest tak suche, że podczas akcji gaśniczych przy użyciu samolotów, duża część wody wyparowuje jeszcze przed dotarciem do ziemi. W ostatnim czasie w walce z ogniem poległo dwóch funkcjonariuszy, których samolot rozbił się w Wikieup w Arizonie podczas akcji.
W sobotę 10 lipca w Las Vegas zanotowano najwyższą temperaturę w dziejach, wynoszącą 47,2 stopni. W kalifornijskiej Dolinie Śmierci termometry wskazały natomiast 54,4 stopnie - tyle samo, ile w sierpniu ubiegłego roku, co przez wielu ekspertów klimatycznych jest uznawane za najwyższą wartość zanotowaną na Ziemi kiedykolwiek. Co prawda w 1913 roku na tym obszarze odnotowano temperaturę 56,7 stopni, jednak dane te są kwestionowane.
Według danych programu obserwacji Ziemi Copernicus (C3S) tegoroczny czerwiec był najcieplejszym miesiącem w całej Ameryce Północnej od początku pomiarów prowadzonych od 1979 roku.
Wzrost temperatury, wraz z nim silniejsze fale upałów i zmiana wzorców pogodowych (jak bardziej intensywne, ale rzadsze opady) to przewidywane przez badaczy skutki globalnego ocieplenia.
To sprawia, że w dotkniętych nimi regionach zwiększa się zagrożenie pożarami. Na przykład w raporcie naukowym na zlecenie australijskiego rządu oceniono, że w wielu rejonach kraju ocieplenie o dwa stopnie Celsjusza zwiększy intensywność pożarów o 25 proc., powiększy teren objęty pożarami o połowę i zmniejsza okres między pojawianiem się ognia.
W rejonach charakteryzujących się występowaniem pożarów, jak Kalifornia czy Australia, mogą być one groźniejsze niż wcześniej. Ekstremalna susza i upały pozwalają np. na powstawanie gigantycznych pożarów - pojedyncze osiągają nawet 500 tys. hektarów. Taka skala ognia jest nie do opanowania przez strażaków.
Więcej o skutkach kryzysu klimatycznego i rozwiązaniach, jakie mamy w walce z nim, przeczytasz w serwisie Zielona.Gazeta.pl.