O sprawie Jürgena Coningsa informowaliśmy w maju tego roku. Żołnierz był podejrzewany o planowanie zamachu terrorystycznego. Pozostawił listy pożegnalne, w których miał napisać, że jest przygotowany na "śmiertelną bitwę z policją" oraz "nie może dłużej żyć w społeczeństwie, w którym politycy i wirusolodzy zabrali nam wszystko". Chodziło o ograniczenia wprowadzonych przez rząd w związku z epidemią koronawirusa.
Akcja poszukiwacza z udziałem służb specjalnych zakończyła dwa tygodnie temu, po 35 dniach. Ciało mężczyzny zostało znalezione w jednym z parków narodowych.
Nie milkną głosy oburzenia w Belgii w związku ze sprawą Jürgena Coningsa i nieudolnością służb. Teraz krytykowane są wysokie koszty operacji namierzenia podejrzanego wojskowego. Z tych pieniędzy sfinansowano wykorzystanie pojazdów opancerzonych i sprzętu saperskiego oraz helikoptera, wypłacono też premię żołnierzom biorącym udział w poszukiwaniach za pracę w weekendy.
Zdaniem krytyków sprawa Coningsa ośmieszyła służby specjalne i wykazała również, że nie zadziałały odpowiednie procedury. Zbiegły żołnierz był bowiem na liście potencjalnych terrorystów ze względu na ekstremistyczne poglądy, a mimo to miał dostęp do broni. Wyjaśnień w tej sprawie zażądał premier Belgii.