W ciągu minionego długiego weekendu w USA, podczas którego Amerykanie świętowali Dzień Niepodległości, doszło do wielu strzelanin zarówno w Nowym Jorku, jak i m.in. w Chicago. W związku ze wstrząsającym bilansem gubernator Nowego Jorku Andrew Cuomo postanowił podjąć kroki mające na celu walkę przestępczością z użyciem broni.
Andrew Cuomo wydał zarządzenie wykonawcze o stanie wyjątkowym z powodu przemocy z użyciem broni we wtorek. Jego decyzja była pokłosiem licznych strzelanin, do których doszło w czasie długiego weekendu. Jak informował gubernator, postrzelonych zostało aż 51 osób (najwięcej w Nowym Jorku - 26 i w Buffalo - 14) - przekazał Sky News.
- Jeśli spojrzeć na ostatnie dane, więcej osób umiera teraz z powodu przemocy i przestępstw z bronią w ręku niż z powodu COVID-19 - mówił Cuomo. Jak stwierdził, "przeszliśmy od epidemii COVID-19 do epidemii przemocy z użyciem broni".
Gubernator argumentował, że rozporządzenie ma być częścią strategii mającej na celu zwiększenie bezpieczeństwa w Nowym Jorku. Jak przekonywał, rozporządzenie ma zwrócić uwagę na skalę problemu. Zgodnie z jego zapowiedziami utworzone zostanie m.in. biuro zajmujące się sprawami zapobiegania przemocy przy użyciu broni. Ma ono działać w ramach stanowego Departamentu Zdrowia.
Siedmiopunktowa strategia ma objąć m.in. takie działania jak "wojna graniczna", czyli powstrzymanie napływu broni do całego stanu Nowy Jork czy odbieranie jej przestępcom. Cuomo chce przeznaczyć na działania 138,7 miliona dolarów. Część pieniędzy zostanie zainwestowana w programy interwencyjne, a także prewencyjne, które angażowałyby zagrożoną młodzież w rozmaitą aktywność społeczną i tworzenie dla młodych ludzi miejsc pracy - opisywał Forbes.
Zgodnie z najnowszymi cotygodniowymi danymi z Departamentu Policji Nowego Jorku, od początku roku dokonano 2 337 aresztowań w związku z użyciem broni. W czerwcu odnotowano 165 strzelanin. W całym kraju w ciągu ostatniego weekendu zginęły co najmniej 233 osoby, z kolei 618 zostało rannych w wyniku użycia broni palnej w ponad 500 strzelaninach - podaje CNN.
Co najmniej 108 osób postrzelonych, w tym dwóch funkcjonariuszy policji oraz matka z 6-letnią córeczką, 17 osób nie żyje - tak wygląda wstrząsający bilans ofiar po ostatnim weekendzie Dnia Niepodległości w Chicago - podaje "Chicago Tribune".
Według "Chicago Sun-Times" pod względem liczby zarówno ofiar śmiertelnych, jak i osób poszkodowanych ostatni weekend był "najbardziej brutalnym w 2021 roku". W poniedziałek o godzinie 17 czasu lokalnego w Chicago odnotowanych zostało aż 2 tysiące strzelanin w tym roku - zwraca uwagę gazeta.
"Chicago Sun-Times" udało się porozmawiać z kilkoma osobami mieszkającymi w pobliżu miejsc, w których w ciągu ostatnich dni doszło do przemocy z użyciem broni. Większość z nich jest przerażona tym, co się dzieje. Według jednej z kobiet przemoc powoli "staje się normalnością". - Czuję, że muszę nosić broń, chociaż tego nie chcę. Ale widoczna jest tendencja, że dzieci i kobiety, są coraz częściej ofiarami w okolicy. To jest przerażające. Nie mogę się doczekać, kiedy stąd wyjadę - mówiła matka 9-letniego chłopca.