Tbilisi. Atak na organizatorów marszu LGBT, "polowania" na dziennikarzy. Polak ugodzony nożem

Dziesiątki osób zostało rannych po ataku prawicowych grup, demonstrujących przeciwko planom organizacji "parady godności" LGBT w stolicy Gruzji. Atakowano także przedstawicieli mediów. Rannych zostało kilkudziesieciu dziennikarzy, napastnicy mieli "polować" na przedstawicieli mediów. Gruzińskie media piszą, że ranny został obywatel Polski.

W poniedziałek prawicowe grupy sprzeciwiające się paradzie osób LGBT+ w stolicy Gruzji zaatakowały biuro organizatorów, Tbilisi Pride. Napastnicy włamali się do środka i zdewastowali biuro, zrywali tęczowe flagi. Parada została odwołana. 

Ponadto zaatakowano dziennikarzy relacjonujących wydarzenia. Według portalu tabula.ge rannych zostało ok. 40 przedstawicieli mediów. 

Polak ugodzony nożem

Serwis agenda.ge podaje, że na ulicy zaatakowano obywatela Polski. Mężczyzna miał zostać ugodzony nożem. Wg. relacji napastnik zaatakował go, bo uznał go za osobę homoseksualną. 

Polski MSZ potwierdził Onetowi, że doszło do takiego ataku i konsul RP jest w kontakcie z poszkodowanym i lekarzami. Ofiara jest w stanie stabilnym.

Organizatorzy oskarżają rząd i kościół 

Marsz miał zakończyć Tydzień Dumy osób LGBT w Gruzji. Już wcześniejsze wydarzenia były atakowane przez skrajnych nacjonalistów i grupy określane przez niektóre gruzińskie media jako "proputinowskie". W ubiegłym tygodniu zatrzymano ponad 20 osób po próbie zakłócenia pokazu filmowego.

Organizatorzy Tygodnia Dumy opublikowali oświadczenie, w którym piszą, że "wypowiedziano wojnę społeczeństwu obywatelskiemu, wartościom demokratycznym i europejskiemu kierunkowi" rozwoju kraju. Oskarżyli rząd o niewypełnianie swojego obowiązku ochrony bezpieczeństwa obywateli, wskazując też na odpowiedzialność "prorosyjskich grup" i gruzińskiego patriarchatu. 

Podkreślili, ze Ministerstwo Spraw Wewnętrznych miało "wszelkie możliwości zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom Tygodnia Dumy", a organizatorzy, dyplomaci i organizacje międzynarodowe spotykały się z przedstawicielami resortu, proponując konkretne rozwiązania. "Zamiast skutecznych kroków" urzędnicy państwowy mieli "zachęcać do przemocy".  W obliczu tych wydarzeń, braku ochrony ze strony państwa i "ogromnej fali nienawiści wspieranej przez rząd i patriarchat" zdecydowano o odwołaniu parady. 

"Polowania" na dziennikarzy 

Portal jam-news.net opisuje, że na ulicach gruzińskiej stolicy miały miejsce "polowania" na dziennikarzy. Reporterzy i operatorzy różnych mediów zostali pobici, niszczono ich sprzęt. Rannych zostało ponad 40 przedstawicieli mediów. 

Dziennikarze opisują, że w wielu przypadkach policja była bezradna lub wręcz stałą z boku, gdy agresywny tłum ich atakował. Fotograf Marc Nikuradze napisał, że od rana wiadomo było, że napastnicy atakują dziennikarzy, a władze nie potrafiły zapewnić im ochrony. Niektóre redakcje zdecydowały o zaprzestaniu relacjonowania wydarzeń, by chronić "życie i zdrowie" pracowników. 

Dyplomaci potępiają przemoc

Grupa ambasad krajów zachodnich, w tym USA, przedstawicielstwa Unii Europejskiej i m.in. Niemiec, Bułgarii, Austrii, Estonii i kilkunastu innych wydały oświadczenie. W tej grupie nie było Polski. 

"Potępiamy dzisiejsze brutalne ataki na działaczy obywatelskich, członków społeczności i dziennikarzy, a także brak potępienia tej przemocy przez przywódców politycznych i przedstawicieli religijnych" - napisano. Dyplomaci podkreślili, że "udział w pokojowych zgromadzeniach jest prawem człowieka gwarantowanym przez konstytucję Gruzji". 

"Przemoc jest niedopuszczalna i nie można jej usprawiedliwiać (...). Wzywamy gruzińskich polityków i organy ścigania do szybkiego działania na rzecz ochrony osób korzystających z konstytucyjnych praw do wolności wypowiedzi i zgromadzeń, ochrony dziennikarzy korzystających z wolności prasy oraz do publicznego potępienia przemocy" - napisano. 

Więcej o: