Przed kilkoma tygodniami w Chorwacji zniesiono obowiązek okazania negatywnego testu na obecność koronawirusa przy wjeździe na teren kraju. Jak informowaliśmy w Gazeta.pl, 30 czerwca Państwowy Sztab Obrony Cywilnej Republiki Chorwacji nagle wprowadził jednak nowe zasady. Od 1 lipca turyści muszą okazywać przy wjeździe "paszport covidowy" potwierdzający szczepienie, negatywny wynik testu lub ozdrowienie. Osoby, które nie spełnią wymaganych warunków, są automatycznie kierowane na 10-dniową kwarantannę. Dokładne zasady wjazdu na teren Chorwacji opisaliśmy w materiale:
O zmianie zasad wjazdu na Chorwację część turystów dowiedziała się dopiero w momencie, gdy na własne oczy zobaczyli, że na granicy utworzyły się kilkudziesięciokilometrowe korki spowodowane masowymi kontrolami. Dla osób, które zaplanowały sobie urlop z wyprzedzeniem, nowe zasady okazały się wielkim szokiem.
- Byliśmy źli i zdruzgotani sytuacją, bo o zmianie zasad wjazdu dowiedzieliśmy się, gdy już utknęliśmy w korku. Zaczęliśmy szukać informacji, żeby się dowiedzieć, dlaczego wszystko stoi. Na początku myśleliśmy, że to po prostu wypadek. Dopiero na jednej z grup na Facebooku doczytaliśmy o nowym rozporządzeniu i zmianie zasad wjazdu do Chorwacji - mówił jeden z turystów w rozmowie z WP.
Na forach w mediach społecznościowych zawrzało. "Trzy godziny stoimy już na granicy. Oszołomy i tyle" - pisał jeden z internautów. Podróżujący są wyraźnie poirytowani sytuacją. "Jeszcze tydzień temu znajomi jechali bez testu, gdzie było o parędziesiąt więcej zakażeń w Polsce. Teraz jest mniej niż 100 w skali kraju i trzeba robić test. Chore..." - komentowali turyści na facebookowej grupie Chorwacja - CroLove.pl.
Z relacji podróżujących wynika, że niektórym udało się wjechać na teren Chorwacji po sprawdzeniu przez służby jedynie dowodów osobistych. Inni musieli okazać z kolei "paszporty covidowe". Na jakiej zasadzie są sprawdzane dokumenty? Tego nie wie nikt. Kontrola to jeden wielki chaos - wynika z relacji podróżnych.
"Przed chwilą wjechaliśmy do Chorwacji bez sprawdzania wyników testów czy czegokolwiek" - pisali w sieci turyści, którym udało się wjechać na teren kraju. - Udało nam się przekroczyć granicę godzinę temu. Straszny tłok. Staliśmy 1,5 godziny w korku, ale wjechaliśmy bez żadnego problemu i nikt nie sprawdzał nam certyfikatów ani testów. Jedynie dowody osobiste. Nie wiadomo, co będzie jutro, może zaczną sprawdzać i będą cofać na granicy. Dla mnie to jakieś nieporozumienie. Nie dość, że drogo za winietę, to jeszcze całą drogę trzeba stać w korku - relacjonowała jedna z turystek w rozmowie z WP.
- Na granicy czekaliśmy ok. godziny, byliśmy tam niewiele po północy, zostaliśmy poproszeni tylko o dowody osobiste przez strażnika węgierskiego i potem chorwackiego. Potem na stacji benzynowej rozmawiałem z innymi Polakami, którzy chwilę później wjeżdżali do Chorwacji i oni byli już pytani o szczepienia. Wszyscy są pełni obaw powrotu do Polski, bo z tego, co widziałem, to Słowacja też wprowadza podobne obostrzenia - wyjaśniał inny podróżujący Onetowi.