Przez południowe Morawy w Czechach w czwartek przeszła trąba powietrzna. Władze potwierdziły pięć ofiar śmiertelnych, około 150 osób zostało rannych, a 90 przewieziono do szpitala. Pomoc Czechom zadeklarował rząd w Polsce - strażacy mieli udać się do Moraw. Jak się jednak okazuje, polecono rozformować grupę ratowniczą.
Strażacy z jednostek śląskiego garnizonu mieli pojechać na Morawy, do Czech, by wesprzeć miejscowe służby. Jak dowiedział się Polsat News, choć do wyjazdu gotowa była kompania, w skład której wchodziło 18 samochodów straży oraz 61 ratowników, strażacy zostali odwołani.
- Strażacy są rozformowani, nie było decyzji o wyjeździe - powiedział brygadier Krzysztof Batorski, rzecznik Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej. - Nie było potwierdzonego zapotrzebowania na pomoc. Najprawdopodobniej strona czeska uznała, że siły i środki na miejscu są wystarczające do prowadzenia działań - wyjaśnił Batorski. Przekazał również, że po krótkiej odprawie strażacy oddalą się do swoich macierzystych jednostek.
Jak podaje Polsat News, służby z Czech otrzymały już wsparcie ekip z Austrii i Słowacji. Na miejscu pracuje przeszło 100 jednostek straży.
W piątek wsparcie Czechom zaoferował szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Zbigniew Rau podczas rozmowy z czeskim ministrem Jakubem Kulhankiem. Po rozmowie Rau poinformował, że polska oferta pomocy została przyjęta z dużą wdzięcznością. - Czesi sami podkreślali, iż jest to dowód naszej solidarności - dodał Rau.
Rzecznik rządu Piotr Müller za pośrednictwem Twittera przekazał, że "nasi strażacy pomogą przy usuwaniu skutków katastrofalnego w skutkach tornada. W takich chwilach jesteśmy zawsze do dyspozycji naszych sąsiadów".
W czwartek nad Morawami przeszły nawałnice, które spowodowały ogromne zniszczenia w regionie. Dodatkowo przez powiaty Hodonin i Brzeclav przeszła trąba powietrzna, która zniszczyła przeszło 1000 budynków. Straty obecnie szacuje się na ok. 60 mln euro.
- Huczało, jakby tuż obok przejeżdżał pociąg ekspresowy. Dachy... wszystko fruwało. Coś strasznego. To była chwila. Uniknęliśmy śmierci o jakieś trzy sekundy. Wszystko trwało minutę - relacjonował w czeskich mediach jeden z poszkodowanych przez nawałnicę mieszkańców.
- Straszna sytuacja. Nie wyobrażałem sobie, że będziemy mieli w Czechach tornado. Oglądaliśmy to zawsze w amerykańskich filmach i reportażach. Przyjechałem powiedzieć ludziom, że im pomożemy. Nie zostawimy ich samych - oświadczył w Czeskiej Telewizji premier Andrej Babiš.