Prezydent Francji Emmanuel Macron oznajmił w czwartek 24 czerwca na szczycie Unii Europejskiej, że powinno dojść do wznowienia dialogu z Rosją, by "bronić interesów" krajów członkowskich. Stanowisko Francji i Niemiec popierają głównie Włochy i Austria. Natomiast Polska, Litwa, Łotwa i Estonia, Dania, Szwecja, Holandia czy Rumunia są przeciwne.
"Prezydent Francji Emmanuel Macron uważa, że jego koledzy przywódcy z Polski i krajów bałtyckich są rusofobami i nalegają na niepotrzebnie twardą politykę wobec Moskwy z powodu źle ulokowanej paranoi" - pisze serwis POLITICO. "Z kolei przywódcy w Warszawie, Tallinie, Rydze i Wilnie uważają się za ruso-realistów, a francuskiego prezydenta za niebezpiecznie omamionego miękkim podejściem do prezydenta Władimira Putina" - dodaje portal.
- Wszelkie nawiązanie bezpośredniego dialogu na najwyższym politycznym poziomie możliwe jest w sytuacji jeśli dojdzie do wycofania się z bardzo ofensywnej, agresywnej polityki rosyjskiej - mówił premier Mateusz Morawiecki na temat warunków, jakie muszą być spełnione, by wznowienie współpracy UE z Rosją stało się możliwe.
- Kreml rozumie politykę siły i nie traktuje ustępstw jako oznak siły - podkreślał natomiast prezydent Łotwy Kriszjanis Karinsz.
- Aberracja polega na tym, że jesteśmy dziś stroną, która jest najostrzejsza wobec Rosji, tymczasem oni są naszymi sąsiadami - powiedział Macron. - Widzieliśmy to kilka tygodni temu, gdy prezydent Biden spotkał się z prezydentem Putinem. Powiedziałem wtedy do moich przyjaciół przy stole: "On nie pytał was o zdanie, a wy patrzycie, jak on odbywa spotkanie na szczycie i to was nie szokuje?" - dodał prezydent Francji, przyznając jednak, że "złożoność dyskusji" jest czymś normalnym, ponieważ poszczególne kraje "nie mają tych samych historii".
Jak cytuje POLITICO, prezydent Litwy Gitanas Nauseda uważa, że przywódcy opowiadający się za zmianą podejścia wobec Rosji są naiwni. - Jeśli bez żadnych pozytywnych zmian w zachowaniu Rosji zaczniemy się [w to - red.] angażować, to wyślemy bardzo zły i niepewny sygnał - powiedział. - Wydaje mi się, że próbujemy zaprosić do współpracy niedźwiedzia, by chronić część naszego miodu - dodał.
Zdaniem analityczki ds. Rosji w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych Agnieszki Leguckiej "Rosja bardzo często używa tej narracji, że ludzie w Polsce czy Czechach, czy krajach bałtyckich są rusofobami", jednak nie jest to prawdą. - Jeśli już to raczej jesteśmy świadomi Rosji. Świadomi tego, co ona robi wokół siebie, jakie ma cele - powiedziała i dodała, że "pierwsze kroki muszą być wykonane przez Rosję, a nie przez Unię Europejską".