Frans Timmermans odniósł się do Polski i Węgier w jednym z wątków obszernego wpisu na Facebooku. Pisał m.in. o prawicowych ruchach politycznych, które negują różnorodność społeczeństw, a w tym kontekście - o powrocie antysemityzmu i tendencjach homofonicznych.
"Putin był pierwszym, który użył homofobii jako broni, a 'uczniowie czarnoksiężnika' w Polsce i na Węgrzech poszli w jego ślady" - napisał. Stwierdził, że "strefy wolne od LGTBIQ+ "w Polsce i nowe "skandaliczne węgierskie prawo zakazujące treści LGTBIQ+ w szkołach lub w telewizji dla dzieci, które łączą bycie gejem z pedofilią", są "nowym dnem i powinny przypomnieć wszystkim, że w sercu UE w XXI wieku używa się podręcznika Putina".
"Ale czy osoby LGBTIQ+ nie są naszymi braćmi, naszymi siostrami, naszymi kuzynami, naszymi dziećmi?" - pytał.
Jego wpis skomentował (w języku angielskim) na Twitterze wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk.
"W POLSCE NIE MA STREF WOLNYCH DLA LGBT. Jeśli komisarze Komisji Europejskiej sami używają fake newsów, to nic dziwnego, że ich skuteczność w wielu sprawach, w tym w polityce wschodniej, nie spełnia oczekiwań obywateli UE" - napisał.
Ponad 100 jednostek samorządowych w Polsce przyjęło deklaracje o "sprzeciwie wobec ideologii LGBT" lub uchwały bazujące na dokumencie "Samorządowa Karta Praw Rodzin" autorstwa fundamentalistycznej organizacji Ordo Iuris.
W nazwie dokumentów nie ma co prawda "anty-LGBT", ale eksperci i działacze organizacji walczących o prawa mniejszości w Polsce wskazują zgodnie, że w praktyce zapisy tych uchwał sprowadzają się do dyskryminacji osób LGBT.
Uchwały te nie mają poważnych skutków prawnych - są uważane za symboliczne, ale niektóre sądy potwierdziły już, że przyczyniają się do stygmatyzacji części społeczeństwa. Znajdują się w nich wytyczne, które mówią m.in. o tym, że środki publiczne nie powinny być przekazywane na projekty, które podważają instytucję małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny.