Do tragicznego zdarzenia doszło chwilę po rozpoczęciu marszu równości w Wilton Manors niedaleko Fort Lauderdale na Florydzie (USA). - Obaj mężczyźni zostali zabrani do Broward Health Medical Center - informował detektyw Ali Adamson podczas sobotniej konferencji prasowej. Tam stwierdzono zgon jednego z nich. Drugi jest w bardzo poważnym stanie, ale prawdopodobnie przeżyje - dodał policjant.
Według relacji świadków kierowca miał wjechać w uczestników marszu równości celowo. Burmistrz Fort Lauderdale Dean Trantalis mówił mediom, że mężczyzna przed wjazdem w tłum miał nagle wcisnąć pedał gazu i przyspieszyć. Jego zdaniem było to zdarzenie celowe - informowało CNN. Nazwał je również "atakiem terrorystycznym na społeczność LGBT+".
Policja nie chce jednoznacznie mówić o motywie sprawcy. Jak przekazali, sprawa jest badana pod kątem każdej możliwości. Choć kierowca furgonetki został zatrzymany, nie wiadomo, czy zostały mu postawione zarzuty. Chris Caputo, komisarz Wilton Manors, informował, że coraz więcej wskazuje na to, że do zdarzenia doszło w wyniku wypadku - podała agencja AP.
Organizatorzy Stonewall Pride Parade zdecydowali się odwołać marsz w związku z tragicznym wypadkiem.
Piesi zostali potrąceni w pobliżu pojazdu, w którym znajdowała się demokratyczna kongresmenka Debbie Wasserman Schultz. Według policji jej kabriolet również omal nie został staranowany. W sobotę wieczorem Wasserman Schultz poinformowała w mediach społecznościowych, że jest bezpieczna, ale "głęboko wstrząśnięta i zdruzgotana tym, że doszło do tragedii".
"Modlimy się za ofiary wypadku oraz ich bliskich. Organy ścigania prowadzą śledztwo w sprawie, a ja zapewniam im wszelką pomoc. Jestem załamana tym, co wydarzyło się podczas tej uroczystości" - pisała na Twitterze.