Do katastrofy budowlanej w Antwerpii doszło w piątek po południu. Jak podaje "The Brussels Times", budynek, w którym miała znajdować się szkoła podstawowa i przedszkole był cały czas w fazie budowy. W pewnym momencie rusztowanie wokół budynku runęło na ziemię, a następnie zawaliła się górna część wielopiętrowej szkoły.
Wstępne szacunki wskazywały na jedną ofiarę śmiertelną oraz dziewięciu rannych - osiem osób znajdowało się w ciężkim stanie. W wyniku prac służb ustalono jednak, że pod gruzami budynku może znajdować się jeszcze pięć osób. Poszukiwania kolejnych ofiar trwały przez całą noc, służby ratownicze wykorzystywały drony oraz psy tropiące.
Ratownicy wyciągnęli spod gruzów wszystkich zaginionych - nikt nie przeżył. Burmistrz Antwerpii, Bart De Wever, przekazał opinii publicznej, że wszystkie ofiary śmiertelne to cudzoziemcy, którzy pracowali na budowie nowej szkoły: trzech Portugalczyków, jeden Rosjanin i jeden Rumun.
- Łzy płyną nie tylko w naszym kraju. Są tu przedstawiciele krajów ofiar, społeczności mieszkających w naszym mieście - powiedział Bart De Wever.
W sobotę miejsce katastrofy odwiedził również król Belgii, Filip I Koburg. "Odwagi i siły rodzinom i bliskim ofiar, najlepsze życzenia dla poszkodowanych. Dziękujemy wszystkim służbom ratowniczym, które pracują non stop" - przekazano na Twitterze Pałacu Królewskiego.
Budynek szkoły miał być gotowy do otwarcia na nowy rok szkolny. Burmistrz Antwerpii podkreślił jednak, że inżynierowie nie są optymistycznie nastawieni do jego odbudowy. - Co oznacza, że być może będziemy musieli go zburzyć - ocenił. Przyczyna zawalenia się budynku nie jest na razie znana. Śledztwo w sprawie katastrofy budowlanej wszczęła miejscowa prokuratura.