"Spójrzcie na ślady na nadgarstkach Protasiewicza. Są idealnie widoczne podczas jego wymuszonej 'spowiedzi' w wywiadzie. Na końcu płacze. To jest nie do zniesienia. Jest ofiarą Alaksandra Łukaszenki i jego upiorów z KGB" - napisała na Twittera Natalia Antonova, dziennikarka pisząca m.in. dla "Guardiana".
Antonova dołączyła do wpisu kadr z wywiadu, który w czwartek wyemitowała białoruska państwowa telewizja.
Podczas rozmowy Roman Protasiewicz wyznał między innymi, że w ostatnich tygodniach, jeszcze przed zatrzymaniem, dokonał pewnych przemyśleń. - Zacząłem rozumieć, co się naprawdę dzieje, jak wiele złego zostało zrobione. Pojawiały się myśli, że jeszcze trochę i sam wrócę na Białoruś - powiedział. Przekonywał też, że działalność opozycji jest wspierana przez zagraniczne służby. Podał nazwiska osób, które miały być zaangażowane w organizację protestów i ich koordynowanie. Stwierdził, że Polska i Litwa wspierają opozycję na Białorusi.
Organizacje broniące praw człowieka od samego początku podkreślały, że Protasiewicz został przymuszony do takiego wyznania. Na widoczne podczas wywiadu rany na rękach zwraca uwagę także Christopher Miller, reporter BuzzFeed.
"Spójrzcie na nadgarstki Romana Protasiewicza. To tylko mały wgląd w to, jak uzyskano jego 'przyznanie się'" - napisała z kolei Julia Davis z amerykańskiego portalu Daily Beast.
Roman Protasiewicz i jego rosyjska przyjaciółka Sofia Sapiega zostali aresztowani 23 maja na lotnisku w Mińsku po tym, jak białoruskie władze zmusiły do lądowania samolot linii Ryanair lecący z Aten do Wilna. Oboje byli na jego pokładzie.
Zostali oskarżeni o pomoc w organizacji demonstracji antyrządowych po ubiegłorocznych sierpniowych wyborach prezydenckich, uznawanych za sfałszowane, w których zwyciężył Alaksandr Łukaszenka.
Zaraz po zatrzymaniu wyemitowano materiały wideo z wypowiedziami Protasiewicza i Sapiegi. Już wtedy ich znajomi twierdzili, że zostały one nagrane pod przymusem i że jest to normalna praktyka działań reżimu Łukaszenki wywierania nacisku na jego krytyków. Rodzice Romana mówili, że na jego twarzy były widoczne ślady pobicia.