23 maja aresztowano w Mińsku Romana Protasiewicza, białoruskiego aktywistę i dziennikarza, oraz jego partnerkę - rosjankę Sofię Sapiegę. By zatrzymać aktywistę, Białoruś przechwyciła samolot pasażerski, którym Protasiewicz i Sapiega lecieli z Aten do Wilna i zmusiła go do lądowania w Mińsku. Śledztwo w sprawie aresztowanych również ma się odbyć na Białorusi, a po procesie kobieta może zostać ułaskawiona lub przekazana władzom Rosji, aby odbywała karę w kraju.
Alaksandr Łukaszenka zaznaczył we wtorek, że podczas procesu nie będzie problemu z dostępem do konsulów - pisze BBC. Poinformował o tym Władimira Putina w czasie rozmów, które prowadzili w Soczi. Dotyczyły one integracji Rosji i Białorusi, a także ostatnich wydarzeń w Mińsku. - Putin nie był obojętny na los zatrzymanej Rosjanki - mówił rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Prezydent Białorusi zapowiedział również, że państwo udzieli pomocy linii lotniczej Bielavia, która nie będzie mogła korzystać z unijnej przestrzeni powietrznej - pisze belta.by. - Belavia nie ma nic wspólnego z incydentem, który się wydarzył. Zachód popełnił poważny błąd, łącząc firmę z tym wydarzeniem - stwierdził Łukaszenka.
Roman Protasiewicz i jego partnerka Sofia Sapiega zostali aresztowani po tym, jak 23 maja w Mińsku wylądował przymusowo samolot Ryanaira. Pretekstem do wymuszonego lądowania na Białorusi była fałszywa informacja o bombie na pokładzie. Mimo że samolot był blisko litewskiej granicy i najbliższym lotniskiem do lądowania było Wilno, musiał wylądować w Mińsku.
Przywódcy Unii Europejskiej zdecydowali dzień później, podczas szczytu w Brukseli, o nałożeniu nowych sankcji na Białoruś - m.in. o zamknięciu unijnej przestrzeni powietrznej dla białoruskich linii. Ponadto przewoźnicy z UE mają unikać lotów nad Białorusią, a Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego ma pilnie zająć się tą sprawą.