Makabrycznego odkrycia dokonano na terenie szkoły z internatem w kanadyjskim mieście Kamloops. - To było bardzo bolesne, kiedy w końcu świat usłyszał to, co przypuszczaliśmy, że tam się dzieje - powiedział w rozmowie z CNN Harvey McLeod, który uczęszczał do szkoły pod koniec lat 60.
Lokalna społeczność Tk'emlúps te Secwépemc wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że jest to "strata nie do pomyślenia, strata, o której mówiono, ale nigdy nie została udokumentowana". Po kilkudziesięciu latach, w miniony weekend, znaleziono szczątki 215 dzieci. To dzieci, które kilkadziesiąt lat temu zaginęły i wszyscy zastanawiali się, co się z nimi stało. Domyślano się, że mogły już nie żyć, ale nigdy wcześniej tego nie potwierdzono.
Przywódcy społeczności podkreślają, że śledztwo będzie kontynuowane we współpracy z Biurem Koronera Kolumbii Brytyjskiej, a przedstawiciele rządu zapewnią ochronę i identyfikację szczątków. "Ta wiadomość łamie mi serce. To bolesne przypomnienie tego mrocznego i haniebnego rozdziału w historii naszego kraju" - napisał na Twitterze premier Kanady Justin Trudeau.
Szkoła Kamloops Indian Residential była jedną z największych w Kanadzie i działała od końca XIX wieku do późnych lat siedemdziesiątych XX wieku. Została założona i prowadzona przez Kościół katolicki do czasu przejęcia go przez rząd federalny pod koniec lat sześćdziesiątych. Na stałe została zamknięta około 10 lat później. Obecnie w budynku mieści się muzeum. Odbywają się tam również wydarzenia kulturalne społeczności.
W 2015 roku został opublikowany raport, w którym wykazano, że w kanadyjskich szkołach z internatem przez dziesięciolecia dochodziło do fizycznego i psychicznego znęcania się, a także do seksualnego wykorzystywania dzieci. Do uczęszczania do tych placówek zmuszano głównie dzieci rdzennych mieszkańców.