W poniedziałek po południu białoruskie władze nakazały łotewskim dyplomatom opuszczenie kraju w ciągu 48 godzin. Natomiast sam ambasador, Einars Semanis, dostał na to jedynie 24 godziny. W ambasadzie ma pozostać jeden pracownik administracyjno-techniczny, który będzie pilnować budynku.
Jest to odpowiedź Mińska na poniedziałkową decyzję Martinsa Stakisa - mera Rygi, w której odbywają mistrzostwa świata w hokeju na lodzie. Na jednym z placów miejskich, gdzie ustanowione zostały flagi krajów uczestniczących w hokejowych rozgrywkach, Stakis polecił zamienić państwową białoruską czerwono-zieloną flagę na historyczną i wykorzystywaną przez białoruską opozycję biało-czerwono-białą.
Zamianę flagi mer Rygi tłumaczył niedzielnym incydentem z wymuszonym lądowaniem w Mińsku samolotu lecącego z Aten do Wilna i zatrzymaniem opozycyjnego białoruskiego blogera Romana Protasewicza.
Reakcją na działania białoruskich władz były analogiczne kroki podjęte przez łotewski rząd, który postanowił wydalić białoruskiego chargé d’affaires.
"W odpowiedzi na działania podjęte przez Białoruś Ministerstwo Spraw Zagranicznych Łotwy wezwało Chargé d'Affaires Białorusi w celu poinformowania go o środkach wzajemnych, w tym o wydaleniu białoruskich dyplomatów do czasu, gdy stosunki [między państwami - red.] wrócą do normy" - czytamy na stronie łotewskiego MSZ.