Uziemienie samolotu Ryanaira. "Jeden z mężczyzn spanikował. Wtedy zrozumieliśmy, dlaczego" [RELACJE]

- Tutaj czeka mnie kara śmierci - miał powiedzieć do współpasażerów lotu białoruski opozycjonista Roman Protasewicz. W niedzielę białoruskie władze wymusiły na pilotach zarejestrowanego w Polsce samolotu linii Ryanair awaryjne lądowanie w Mińsku, tak by później aresztować 26-letniego dziennikarza. Relację pasażerów lotu Ateny-Wilno zebrał litewski portal Delfi.lt.

W niedzielę białoruskie władze zatrzymały na lotnisku w Mińsku Romana Protasewicza, dziennikarza i byłego redaktora naczelnego opozycyjnego kanału NEXTA. Samolot, którym 26-latek podróżował z Aten do Wilna, zmuszono do awaryjnego lądowania. Kontrolerzy lotów przekazali pilotom, że na pokładzie maszyny może być bomba, co później okazało się nieprawdą. Białoruska opozycja, a także niezależne media twierdzą z kolei, że załodze samolotu linii Ryanair zagrożono zestrzeleniem.

Zobacz wideo Miedwiediew: Myślę, że Putin boi się Nawalnego

Białoruś. Pasażerowie samolotu linii Ryanair opisali wydarzenia z Mińska. "Tradycyjna sowiecka obsługa"

Do pasażerów lotu FR4978 dotarł litewski portal Delfi.lt. Jeden z nich opisuje, że w momencie gdy samolot wykonał nad terytorium Białorusi nagły manewr, "jeden z mężczyzn spanikował i złapał się za głowę". Tym mężczyzną był właśnie Protasewicz.

- Dopiero wtedy zrozumieliśmy dlaczego. (...) Wbrew medialnym doniesieniom, na pokładzie nie doszło do żadnego incydentu [który rzekomo miał być powodem lądowania - red.]. Po tym, jak wysiedliśmy z samolotu, nasz bagaż obwąchały psy. Mężczyznę wzięto na bok, a jego dobytek wyrzucono na pas startowy. Zapytaliśmy go, co się dzieje. Powiedział, kim jest, i dodał: 'Tutaj czeka mnie kara śmierci' - relacjonuje jeden z pasażerów. 

- Był już później spokojniejszy, ale drżał. Przez cały czas stał obok niego oficer, a wkrótce zabrało go wojsko - dodał.

Z informacji białoruskiej opozycji, a także moskiewskiego korespondenta "Financial Times" wynika, że Protasewiczowi, który został wpisany przez władzę na "listę terrorystów", oficjalnie grozi 15 lat więzienia. Znając jednak metody działania białoruskich służb, nie można wykluczyć żadnego scenariusza. 

- Siedziałem z tyłu. Roman nagle [po komunikacie pilotów - red.] wstał, wziął swoją torbę i próbował przekazywać swojej dziewczynie komputer i telefon. Zaczął krzyczeć, że nie możemy wylądować w Mińsku - dodaje inny z podróżnych.

Roman Protasewicz aresztowany na lotnisku w Mińsku. Do Wilna nie poleciało czterech obywateli Rosji

Pasażerowie twierdzą również, że byli przetrzymywani przez trzy godziny w wąskich korytarzach bez wody i toalety. W tym czasie służby dokonywały przeszukań i kontroli dokumentów. Później warunki miały się już poprawić, a osobom przetrzymywanym na lotnisku pozwolono kupić jedzenie i skorzystać z toalety.

Jeden z podróżnych pytany o to, jak go potraktowano w Mińsku, odparł, że był to "tradycyjna sowiecka obsługa". - Rozebrali nas, zdjęli buty i obmacywali. Bardzo nieprzyjemne - powiedział.

Kanał NEXTA podaje na Telegramie, że Protasewicz wracał do Wilna z wakacji w Grecji. Na pokładzie samolotu były 123 osoby. 

Po siedmiu godzinach pobytu na lotnisku w Mińsku samolot linii Ryanair wylądował w Wilnie ok. godz. 20:30. Niezależna gazeta internetowa "Nawiny", a także białoruski opozycjonista Paweł Łatuszka, podali, że w Mińsku pozostali dwaj obywatele Białorusi, a także czterej obywatele Rosji. Osobą towarzyszącą Protasewicza była jego dziewczyna. Według ostatnich informacji ona również została zatrzymana przez białoruskie służby bezpieczeństwa. Można spekulować, że Rosjanie, którzy nie polecieli do Wilna, to potencjalnie agenci służb, którzy śledzili opozycjonistę już na lotnisku w Atenach.

Samolot Ryanair zmuszony do lądowania w Mińsku Samolot Ryanair zatrzymany przez białoruskie władze wylądował w Wilnie

Więcej o: