Minionej nocy Palestyńczycy w Strefie Gazy znów chowali się w domach przed bombami. Celem izraelskich nalotów były tym razem wschodnie rejony, w tym dzielnica Shejaiya, którą siedem lat temu podczas poprzedniego konfliktu Izrael niemal zrównał z ziemią. W centralnym Izraelu mieszkańcy także spędzili noc pod ostrzałem. Armia twierdzi, że Hamas wystrzelił w nocy 200 rakiet, najwięcej na miasta Beer Szewa i Aszdod. Ponad połowa pocisków została przechwycona.
Jak informuje strona palestyńska, bomby spadły na jeden z tamtejszych obozów dla uchodźców i zabiły cywilów, w tym dzieci - podaje Al Dżazira. W bombardowaniu zginęło m.in. 10 osób należących do jednej rodziny - dwie dorosłe kobiety i ośmioro dzieci. 15 osób zostało rannych.
W sobotę rano ratownicy pracowali, by wydobyć z gruzów ciała rodziny. W rozmowie z Al-Dżazirą Mohammed al-Hadidi powiedział, że zginęła jego żona oraz czterech synów w wieku od 6 do 14 lat. Odwiedzali brata żony z okazji święta Id al-Fitr, obchodzonego na koniec ramadanu. Z bombardowania ocalał kilkuletni syn Hadidiego, Omar. - Dzięki Bogu, że mam jeszcze chociaż Omara - powiedział mężczyzna.
Według strony palestyńskiej, po nocnych izraelskich nalotach na Strefę Gazy liczba zabitych od początku konfliktu wzrosła do 137. Po stronie izraelskiej zginęło dotąd 10 osób. Ostatnią ofiarą jest mężczyzna, który zginął w mieście Ramat Gan pod Tel Awiwem od wystrzelonej przez Hamas rakiety.
W reakcji na wydarzenia w Gazie doszło wczoraj do palestyńskich protestów na Zachodnim Brzegu. W starciach z izraelskim wojskiem zginęło co najmniej 11 osób. Także w samym Izraelu doszło do kolejnych zamieszek i do samosądów zarówno na Arabach jak i Izraelczykach.
Nocne zamieszki wybuchały przede wszystkim w miastach na północy Izraela, które zamieszkuje mniejszość arabska. W Acre palestyńskie bojówki podpaliły siedzibę teatru, który był w mieście symbolem pokoju. W Jaffie na południu Tel Awiwu z kolei izraelscy ekstremiści obrzucili koktajlami Mołotowa jeden z arabskich domów. Dwójka dzieci została poważnie ranna, a jedno z nich jest w śpiączce z poparzeniami.
W sobotę spodziewane są tam kolejne gwałtowne rozruchy, bo Palestyńczycy upamiętniają Nakbę, czyli dzień katastrofy. To dzień, w którym wspominają wypędzenie z domów 700 tysięcy swoich przodków zaraz po powstaniu państwa Izrael w 1948 roku.