Minister Spraw Zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis oświadczył, że wydalenie rosyjskich dyplomatów jest gestem solidarności wobec Czech. Dodał, że osoby te używały swojego statusu do prowadzenia działalności szpiegowskiej.
- W Unii Europejskiej powinno być mniej pracowników rosyjskiego wywiadu, działających pod przykrywką. Nasi czescy koledzy rzucili światło na te bezprecedensowe działania - oznajmił szef litewskiej dyplomacji.
Już w czwartek Litwa wezwała kraje NATO do solidarności z Czechami. Litewska ambasada w Moskwie z kolei wyraziła gotowość pomocy czeskiej placówce dyplomatycznej w Rosji, gdyby jej praca została zakłócona z powodu nagłej redukcji personelu.
Kilka dni temu czeskie władze poinformowały o ustaleniach wywiadowczych, z których wynika, że agenci rosyjskiego wywiadu wojskowego stali za atakiem na skład amunicji na Morawach w 2014 roku.
Władze w Pradze nakazały 18 pracownikom rosyjskiej ambasady opuszczenie Czech. W odpowiedzi Moskwa wyrzuciła 20 czeskich dyplomatów. Czechy z kolei odpowiedziały żądaniem zrównania stanu personalnego obu placówek.
W piątek przed południem Polskie Radio ustaliło, że Rosja podjęcia decyzję o wydaleniu pięciu polskich dyplomatów. Wskazane przez rosyjskie MSZ osoby mają opuścić Federację Rosyjską do 15 maja.
Informację o wydaleniu dyplomatów wraz z listą nazwisk wręczono w resorcie spraw zagranicznych Rosji polskiemu ambasadorowi Krzysztofowi Krajewskiemu. To odpowiedź Moskwy na decyzję polskich władz o wydaleniu z naszego kraju trzech rosyjskich dyplomatów.
W specjalnym komunikacie rosyjskie MSZ zarzuciło Polsce podejmowanie działań, które doprowadzają do degradacji stosunków na linii Warszawa - Moskwa. Resort wskazał między innymi na utrudnianie realizacji rosyjskich projektów energetycznych i inną ocenę wydarzeń historycznych, a także wyraził niezadowolenie w związku z "niekończącym się przedłużaniem zachodnich sankcji". Polska jest jednym z sześciu krajów, które w ciągu ostatnich dwóch tygodni wydaliły rosyjskich dyplomatów. Oprócz naszego kraju taką decyzję podjęły władze Stanów Zjednoczonych, Czech, Słowacji, Bułgarii i Ukrainy.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych uznało, że decyzja strony rosyjskiej w sprawie wydalenia polskich dyplomatów stanowi kolejny przykład agresywnej polityki i jest świadomym gestem obliczonym na zaognienie stosunków z sąsiadami i całą społecznością międzynarodową. W komunikacie resort dyplomacji podkreślił, że Rzeczpospolita Polska opowiada się konsekwentnie za dialogiem i deeskalacją. "W obecnej sytuacji zastrzegamy sobie prawo do adekwatnej reakcji na decyzję MSZ Rosji" - napisano w oświadczeniu.