Akayed Ullah pochodzący z Bangladeszu zdetonował bombę na nowojorskiej stacji metra 11 grudnia 2017 roku. Nikt nie zginął, ale cztery osoby zostały ranne, a mężczyzna twierdził w sądzie, że chciał zabić tylko siebie. W czwartek sąd ogłosił wyrok - 31-latek otrzymał karę dożywocia plus 30 lat więzienia - donosi Reuters.
Eksplozja, którą spowodował 31-letni Akayed Ullah raniła cztery osoby i doprowadziła do czasowego zamknięcia stacji metra, a także połączonego z nią terminalu autobusowego Port Authority. Mężczyzna twierdził w sądzie, że chciał zabić tylko siebie, a na rozprawie wykazał skruchę i przeprosił.
To, co zrobiłem 11 grudnia, było złe. Mogę powiedzieć z głębi serca, że bardzo mi przykro.
- mówił. Sędzia Richard Sullivan, który zdecydował o wyroku, powiedział, że Akayed popełnił "barbarzyńską i ohydną zbrodnię". Podkreślił, że oskarżony wybrał najbardziej ruchliwą stację metra w godzinach szczytu. Zdaniem sędziego było to celowe działanie, a mężczyzna chciał zabić jak najwięcej ludzi.
Prokuratorzy stwierdzili, że do zamachu zainspirowała go polityka Donalda Trumpa prowadzona na Bliskim Wschodzie i propaganda ISIS nawołująca do zabijania. Obrończyni Ullaha, którą przyznano mu z urzędu, nazwała go niespokojną duszą i podkreślała, że w tamtym czasie chorował na depresję. Mówiła, że odnalazł nadzieję w propagandowym, ekstremistycznym przesłaniu tzw. państwa islamskiego, choć sam oskarżony zaprzeczył, że na stacji metra działał w jego imieniu - informuje Reuters.
Materiały, z których Ullah wykonał materiał wybuchowy, pochodziły z pobliskiego placu budowy, na którym pracował jako elektryk. Stworzył tzw. bombę rurową, rodzaj improwizowanego ładunku, którego działanie opiera się na zamknięciu materiału wybuchowego w szczelnym pojemniku. To z kolei powoduje wzrost ciśnienia gazów przed eksplozją.
Gotową bombę mężczyzna przytwierdził sobie do klatki piersiowej i zdetonował. Działała jednak wadliwie i nie eksplodowała z dużą siłą, dlatego nie wyrządziła większych szkód i nie doprowadziła do śmierci będących na stacji ludzi.
Akayed Ullah pochodzi z Bangladeszu, a w Stanach Zjednoczonych mieszka od 2011 roku. W czasie, kiedy dokonał zamachu na nowojorskiej stacji metra mieszkał na Brooklynie ze swoją rodziną - matką, siostrą i dwoma braćmi. Jego żona i syn mieszkali z kolei w rodzinnym Bangladeszu. Ullah miał zieloną kartę, która uprawniała go do legalnego pobytu w Stanach Zjednoczonych - pisze BBC.
Rozprawa Akayeda Ullaha była pierwotnie zaplanowana na kwiecień 2019 roku, została jednak przełożona o dwa lata, między innymi z powodu pandemii koronawirusa.