Jak podaje nowozelandzkie radio RNZ, 11 kwietnia na wyspie Efate wchodzącej w skład archipelagu Vanuatu, odkryto wyrzucone na brzeg ciało. Miało ono należeć do filipińskiego rybaka, jednak tego samego dnia władze zatrzymały tankowiec pływający pod banderą Wielkiej Brytanii - członkowie załogi stwierdzili, że jednej osoby brakowało, gdy wypływali oni z Port Vila.
Po badaniach okazało się, że marynarz, którego ciało znaleziono na brzegu, był zakażony koronawirusem. W poniedziałek 19 kwietnia władze rozpoczęły śledzenie kontaktów. W jego wyniku kwarantannie poddano 16 osób - większość z nich to policjanci, którzy byli obecni na plaży, kiedy znaleziono zwłoki. Według rozgłośni na czas prowadzonego dochodzenia związanego z możliwym rozprzestrzenianiem się wirusa zakazano przemieszczania się poza wyspę. Lockdown będzie obowiązywał tam przez trzy dni.
Według informacji zdobytych przez CNN od początku pandemii na 300 tys. mieszkańców Vanuatu zgłoszono zaledwie trzy przypadki koronawirusa, z czego dwa w marcu tego roku. Mimo że ryzyko zakażenia się od chorego marynarza przez lokalną społeczność jest niskie, premier Bob Loughman apeluje, by poddawać się testom, a także przestrzegać dystansu społecznego.
Sytuację skomentował na swoim Twitterze parlamentarzysta z Vanuatu Ralph Regenvanu. "Wprowadzając we wszystkich portach surowe obostrzenia dot. przyjazdu do kraju, nie przewidzieliśmy, że zwłoki, które wypłyną na brzeg i zostaną umieszczone w jedynym domu pogrzebowym w kraju, mogą być zakażone COVID-19" - napisał.