W poniedziałek Aleksiej Nawalny został przewieziony do szpitala w sąsiednim łagrze, a we wtorek pozwolono mu spotkać się ze swoim adwokatem. Spotkanie trwało jednak tylko kilka minut. Służby więzienne przerwały je, powołując się na koniec dnia roboczego. Adwokatka Nawalnego Olga Michajłowa poinformowała, że nie otrzymuje on należytej pomocy medycznej. Jak dodała, Nawalny jest tak osłabiony, że ma trudności, aby usiąść albo mówić. Radio Free Europe informuje, że zespół lekarzy, po kilku godzinach oczekiwania, nie został w ogóle dopuszczony do opozycjonisty. Leonid Wołkow, współpracownik Nawalnego, ocenił, że opozycjonista został przeniesiony "do obozu koncentracyjnego, obozu tortur, a nie do szpitala".
Aleksiej Nawalny prowadzi protest głodowy od 31 marca. Współpracownicy rosyjskiego opozycjonisty twierdzą, że jego stan zdrowia jest krytyczny: stracił ponad 15 kilogramów, ma mieć problemy z kręgosłupem, sercem i nerkami. Michajłowa poinformowała, że Nawalny zgodził się na podanie mu kroplówki z glukozą, jednak pielęgniarkom wielokrotnie nie udawało się jej podłączyć. Adwokatka podkreśliła, że to dowód, że szpital więzienny nie jest w stanie zapewnić odpowiedniej opieki medycznej.
Kierownictwo kolonii karnej w Pokrowie, gdzie do niedawna przebywał Nawalny, uważa natomiast, że jego stan zdrowia jest zadowalający. W oficjalnym komunikacie podano, że Nawalny jest regularnie badany przez internistę i za jego zgodą przepisano mu terapię witaminową.
W sierpniu ubiegłego roku Aleksiej Nawalny stracił przytomność na pokładzie samolotu lecącego z Tomska do Moskwy. Pilot lądował w Omsku i tam przez dwa dni opozycjonistą zajmowali się rosyjscy lekarze. Omscy specjaliści przekonywali, że pacjenta nie otruto, a jedynie ma kłopoty z metabolizmem. Rodzina i współpracownicy Nawalnego nie uwierzyli w ich słowa i przetransportowali polityka do Berlina. Tam stwierdzono, że opozycjonistę próbowano otruć bojowym preparatem z grupy substancji nowiczok o działaniu paralityczno-drgawkowym. Taką informację potwierdziły także dwa niezależne laboratoria z Francji i Szwecji.
Kreml zaprzecza, że miał coś wspólnego z próbą zabójstwa Aleksieja Nawalnego. W styczniu działacz wrócił do Rosji, gdzie został zatrzymany i skazany na trzy i pół roku więzienia w kolonii karnej.