Karaibski wulkan La Soufrière był uśpiony od ponad 40 lat. Jego wcześniejsza erupcja miała miejsce w 1979 roku, jednak od grudnia wulkan wykazywał oznaki wznowienia swojej aktywności. Do erupcji doszło w piątek (9 kwietnia) rano, czasu miejscowego. Sześć godzin później doszło do kolejnego, słabszego już, wybuchu.
Jak podaje BBC, w czwartek wieczorem na wulkanie zaobserwowano lawę, w nocy premier Ralph Gonsalves zorganizował pilną ewakuację mieszkańców z "czerwonych stref". Na razie nie ma informacji o poszkodowanych, ani o zniszczeniach. Drogą morską ewakuowano niemal 20 tys. osób. Mieszkańcy relacjonują, że erupcjom towarzyszył ogromny huk oraz spadające kamienie. "Czuję i słyszę dudnienie w zielonej, bezpiecznej strefie… zachowując możliwie jak największy spokój modlę się" - przekazał jeden z mieszkańców agencji prasowej AFP.
Centrum Badań Sejsmicznych UWI poinformowało na swoim Twitterze o niebezpieczeństwach związanych z opadającym pyłem. "Opadanie popiołu wulkanicznego będzie powszechnym zagrożeniem na całym Saint Vincent i prawdopodobnie dotrze do sąsiednich wysp, takich jak Barbados" - czytamy w komunikacie.
"Popiół wulkaniczny niekoniecznie jest śmiertelny, ale może powodować problemy z oddychaniem, a także wpływać na pojazdy i silniki samolotów" - przestrzega organizacja.
Jak donosi BBC, zauważono także wzmożoną aktywność wulkanu Montagne Pelée na Martynice, na północ od Saint Vincent.