Irlandia Północna. Zamieszki nie ustają. Ostatni raz takie sceny widziano w trakcie "The Troubles"

Od ponad tygodnia na ulicach Irlandii Północnej dochodzi do zamieszek. Zapalnikiem była decyzja policji, by nie ścigać uczestników ubiegłorocznego pogrzebu byłego członka IRA. Tłem konfliktów jest brexit, którego ustalenia nie podobają się lojalistom - uważają oni, że inne traktowanie Irlandii Północnej doprowadzi do jej niepodległości od Wielkiej Brytanii.

W Derry/Londonderry (pierwszej nazwy używają opowiadający się za zjednoczeniem Irlandii republikanie, drugiej - chcący pozostania pod zwierzchnictwem Wielkiej Brytanii lojaliści) spalono autobus, z kolei w Belfaście w ruch poszły koktajle Mołotowa. Do starć doszło w okolicy tzw. muru pokoju, który oddziela dzielnicę republikanów od lojalistów. Policja użyła m.in. psów i armatek wodnych. Z ostatnich danych wynika, że rannych zostało 74 funkcjonariuszy policji.

Policja poinformowała, że takich scen na ulicach Irlandii Północnej nie widziano od lat. "Mieliśmy nadzieję, że przeszły do historii" - podaje. Również mieszkańcy Irlandii Północnej mówią, że zamieszki przypominają te, które odbywały się w czasie "The Troubles" - polityczno-etnicznego konfliktu w Irlandii Północnej, który trwał od końca lat 60. XX wieku do podpisania porozumienia wielkopiątkowego w 1998 roku.

Powodem brexit i pogrzeb działacza IRA

Powód numer jeden to brexit. Umowa podpisana przez premiera Borisa Johnsona oddzieliła Irlandię Północną od reszty Zjednoczonego Królestwa. Dzięki temu udało się uniknąć granicy między Ulsterem a republiką ze stolicą w Dublinie. Przysporzyłaby ona problemów gospodarczych, mogłaby też oznaczać powrót przemocy ze strony zwolenników jedności Irlandii.

Z drugiej jednak strony porozumienie sprawiło, że w Irlandii Północnej panują inne reguły niż w Anglii, Walii i Szkocji. Uniknięcie granicy i kontroli celnych było możliwe tylko dlatego, że Londyn i Bruksela ustaliły, że rejon będzie koordynował wiele przepisów i norm z republiką, która jest członkiem Wspólnoty. Dla lojalistów to niebezpieczny precedens i symboliczne odłączenie rejonu od macierzy.

Zobacz wideo Gdula: Po brexicie wyjdą wszystkie napięcia wewnętrzne w kraju

Powód numer dwa to niedawna decyzja lokalnej policji w sprawie zeszłorocznego pogrzebu działacza republikańskiego i niegdysiejszego członka IRA, paramilitarnej grupy, która domagała się zjednoczenia Irlandii Północnej z Republiką Irlandii. By pożegnać Bobby'ego Storeya, na miejsce przybyły tłumy, co stanowiło złamanie zasad pandemicznych. Policja zdecydowała jednak, że nie postawi nikomu zarzutów.

Decyzja wywołała wściekłość lojalistów, którzy wszczęli zamieszki. W związku z obostrzeniami pandemicznymi zwolennicy podległości wobec Wielkiej Brytanii nie mogli zorganizować tradycyjnej parady 12 lipca. Obchody The Twelfth od zawsze powodują tarcia w Irlandii Płn. Wielu republikanów uważa, że jest to pochód suprematystów.

Złości nie kryje też pierwsza minister Arlene Foster, która jest zwolenniczką pozostania przy koronie i domaga się dymisji szefa regionalnej policji. - Zaufanie do niego uleciało, podobnie jak do całej kadry zarządzającej - stwierdziła szefowa regionalnego rządu. Sytuację komplikuje fakt, że na pogrzebie obecni byli politycy Sinn Fein, którzy wg porozumienia wielkopiątkowego muszą współrządzić Irlandią Północną. Sinn Fein chce, by Brytyjczycy odeszli z wyspy, tak by Irlandia była jedynym krajem ze stolicą w Dublinie.

Politycy obu stron wzywają do zaprzestania przemocy na ulicach

"Choć w wielu kwestiach nasze polityczne stanowiska są bardzo odległe, jednoczy nas poparcie dla prawa i porządku" - czytamy w oświadczeniu podpisanym przez dwie partie tworzące regionalną administrację: republikańską Sinn Fein oraz lojalistyczną DUP. - Nie możemy pozwolić, by jakakolwiek generacja została wykorzystana przez tych, którzy wolą cień od światła. Polityczne problemy wymagają politycznych rozwiązań, a nie przemocy na ulicach - stwierdziła potem w parlamencie Foster. Polityczka zwróciła uwagę, że w zamieszkach brały udział dzieci. - Na tym etapie nie przesądzamy, że to było koordynowane przez nielegalne organizacje, ale oceniamy, że to prawdopodobny scenariusz - stwierdził w BBC Jonathan Roberts z lokalnej policji.

Stanowiska wydali również przywódcy Republiki Irlandii i Wielkiej Brytanii. Jak czytamy w komunikacie premiera Irlandii, obaj przywódcy uznali, że przemoc jest nie do zaakceptowania i że jedynym wyjściem jest dialog w oparciu o instytucje powołane na pomocy Porozumienia Wielkopiątkowego z 1998 roku. 

Krwawa Niedziela 1972 roku

"The Troubles" rozpoczęły się pod koniec lat sześćdziesiątych, a zaostrzyły się po Krwawej Niedzieli w Derry/Londonderry 30 stycznia 1972 roku, gdy brytyjscy żołnierzy otworzyli ogień do pokojowo demonstrujących członków społeczności katolickiej. Postrzelono 26 cywilów, 14 z nich zginęło. Rodziny ofiar Krwawej Niedzieli do dziś walczą o skazanie wszystkich odpowiedzialnych za masakrę. Konflikt zakończyło podpisanie Porozumienia Wielkopiątkowego w 1998 roku. Od tego czasu skala przemocy znacząco osłabła. Na mocy porozumienia Irlandia Północna pozostała częścią Wielkiej Brytanii, ale miała możliwość zdecydowania w referendum czy chce przyłączyć się do Irlandii. Ponadto ugrupowania polityczne zobowiązały się do korzystania wyłącznie z pokojowych metod działania.

Więcej o: