Trwający w Wlk. Brytanii od stycznia nakaz pozostawania w domach, zostanie zniesiony w poniedziałek, a na otwartym powietrzu będzie mogło się spotkać maksymalnie sześć osób z dwóch gospodarstw domowych. Od 12 kwietnia działalność będą mogły wznowić wszystkie sklepy i punkty usługowe, łącznie z fryzjerami. Restauracje i puby natomiast będą mogły już przyjmować gości - tyle, że na zewnątrz.
Brytyjski premier Boris Johnson podczas cytowanej przez BBC wirtualnej konferencji zapowiedział plan powrotu do "normalności". - Już za kilka dni będę mógł wreszcie pójść do fryzjera. Ale co ważniejsze, będę mógł pójść ulicą i - ostrożnie, ale nieodwracalnie - wypiję pintę piwa w pubie. I w obecnym stanie rzeczy nie widzę w danych absolutnie niczego, co mogłoby mnie odwieść od kontynuowania naszej drogi do wolności, odblokowania naszej gospodarki i powrotu do życia, które kochamy - powiedział.
Z drugiej jednak strony Johnson ostrzegł, że choć "jesteśmy w innym świecie niż zeszłej wiosny", uczciwie należy mówić o "trudnościach, które są przed nami". Przyznał również, że "gorzkie doświadczenie" pokazało, że taka fala, jak w całej Europie, w Wielką Brytanię może uderzyć trzy tygodnie później.
- Pytanie brzmi - czy tym razem będzie tak źle, jak to było w przeszłości? Czy też wystarczająco złagodziliśmy, stłumiliśmy, stępiliśmy jej wpływ przez szczepienia? To jest pytanie, na które wciąż, tak naprawdę, nie znamy odpowiedzi - przyznał brytyjski premier.
Szybko postępujący proces szczepień sprawia, że Wielka Brytania jest w znacznie lepszej sytuacji niż większość kontynentalnej części Europy. Do czwartku włącznie pierwszą dawkę szczepionki otrzymało 29,3 mln osób, czyli 55,7 proc. całej dorosłej populacji. Dwie dawki z kolei przyjęło 3 mln osób (5,7 proc. dorosłych).
Od początku marca średnia dobowa liczba zakażonych utrzymuje się w Wlk. Brytanii na mniej więcej podobnym poziomie (4800 - 6800 przypadków). Średnio w ciągu dnia odnotowuje się tam 70 zgonów z powodu COVID-19.