Z samolotu zostały jednak drobne szczątki. Tylko na dnie krateru głębokiego na cztery metry ostały się większe fragmenty solidnie zbudowanego silnika. Brodzący w głębokim śniegu ratownicy szybko zorientowali się, że pomiędzy rozrzuconymi po okolicy poskręcanymi kawałkami blachy są też strzępki ludzkiego ciała.
Ostatecznie nadzieję odebrał im wiszący na jednej z gałęzi kawałek kurtki lotniczej. W kieszeni był talon na śniadanie wystawiony na imię "Gagarin, Jurij Aleksiejewicz".
Jurij Gagarin w kapsule Wostok 1 podczas przygotowań do pierwszego startu człowieka w kosmos Fot. mil.ru
Nie było świadków katastrofy, która miała miejsce niedługo przed południem 27 marca 1968 roku. Najbliższa wioska, Nowoselowo, była około trzech kilometrów dalej. Jej mieszkańcy jedynie słyszeli przelatujący samolot i dwie głośne eksplozje. To co zostało z maszyny i jej załogi, też nie oferowało wielu wyjaśnień. Do dzisiaj nie ma pewności co tak naprawdę doprowadziło do śmierci jednego z najsłynniejszych ludzi swoich czasów, pierwszego człowieka w kosmosie, bożyszcza ZSRR, Jurija Gagarina.
Jego śmierć była szokiem dla milionów. Jednak zwłaszcza dla tych, którzy dobrze go znali, którzy od lat blisko z nim współpracowali i którzy wysłali go na misję w 1961 roku, która zapisała go już na zawsze w historii.
Telefon zadzwonił około 22. Odebrała moja żona. Kiedy odłożyła słuchawkę, spojrzała na mnie i powiedziała, że to był Miszin.
- Mam ci dać waleriany a potem masz do niego oddzwonić. Ma jakieś przykre wieści, których nie chciał mi przekazać'.
Zamiast brać walerianę, nalałem sobie 150 gram wódki, wypiłem duszkiem i zadzwoniłem.
- Słuchaj! Tylko zachowaj spokój i stój dobrze na dwóch nogach, albo lepiej usiądź... Dzisiaj około 11, podczas lotu treningowego, Gagarin się rozbił.
Nic nie odpowiedziałem. Słyszałem tylko nierówny oddech Miszyna. To co z siebie wydusił, ciągle do mnie nie dotarło.
- To te bzdury Kamanina! Trening! Gagarin i Seriogin obaj zginęli w treningowym MiG-15.
W końcu do mnie dotarło. Byłem wstrząśnięty. Zadzwoniłem do Buszujewa i powiedziałem, żeby zszedł przed nasz blok. Chodziliśmy w tę i z powrotem próbując zrozumieć bezsens tego, co się stało.
Tak ten dzień wspominał Borys Czertok, jeden z twórców radzieckiego programu kosmicznego, który odpowiadał między innymi za opracowanie całego systemu kontroli rakiety oraz statku kosmicznego, dzięki którym Gagarin odbył swój lot. Siergiej Miszin był jego szefem, kierownikiem OKB-1, wówczas głównego biura konstrukcyjnego tworzącego radzieckie rakiety i pojazdy kosmiczne. Konstantin Buszujew był jednym z jego zastępców.
Dla inżynierów śmierć Gagarina była niewyobrażalnym bezsensem. Po co żyjącemu symbolowi triumfu ZSRR, człowiekowi rozpoznawanemu na całym świecie, posiadającemu bezcenną wiedzę i doświadczenie, jakieś głupie loty treningowe w prostym odrzutowcu. Od początku programu lotów załogowych toczyli boje z wojskiem o to, czy w ogóle w kosmos muszą latać piloci. Bo czemu nie inżynierowie, skoro cała operacja bardziej wymagała sprawnego umysłu, niż ciała. Na początku całego programu kosmicznego zapadła jednak decyzja na Kremlu, że to wojsko będzie odpowiedzialne za wybór i przygotowywanie kosmonautów. Zarządzał tym wspomniany generał Nikołai Kamanin, doświadczony lotnik. Program szkolenia kosmonautów zawierał więc loty na samolotach treningowych i akrobacje. I jak to lotnicy, kosmonauci nie mieli oni nic przeciwko temu. Wręcz przeciwnie, bo trudno znaleźć lotnika, który bez oporu pożegna się z lataniem. Gagarin nie był inny.
Tego feralnego dnia lot treningowy miał być bardzo krótki. Gagarin miał wcześniej długą przerwę w lataniu, ponieważ najpierw mu tego ściśle zabroniono w 1966 roku po katastrofie misji Sojuz 1 i śmierci Władimira Komarowa, a potem skoncentrował się na uzyskaniu tytułu inżyniera. Uparcie domagał się jednak przywrócenia mu możliwości samodzielnego latania, na co w końcu wyrażono zgodę na początku 1968 roku. W marcu zaczął wykonywać loty z instruktorami w celu odświeżenia nawyków. W ciągu dwóch tygodni przed katastrofą odbył kilkanaście krótkich lotów, spędzając w powietrzu łącznie siedem godzin. Musiał odbyć jeszcze dwa ostatnie, aby przywrócono mu pełne uprawnienia.
Lot zaplanowany na 27 marca miał potrwać mniej niż pół godziny. Instruktorem siedzącym w kokpicie za Gagarinem był doświadczony pilot testowy Władimir Sieriogin. Zaledwie osiem minut po starcie Gagarin skontaktował się z kontrolą lotów i spokojnym głosem zameldował, że już skończył zaplanowane ćwiczenia. Poprosił o zgodę na powrót na lotnisko i ją otrzymał. Nie odpowiedział. Minutę później zegarki obu pilotów zatrzymały się w wyniku gwałtownego uderzenia w ziemię.
Co się stało w ciągu tej minuty, od momentu kiedy najwyraźniej wszystko było dobrze, do momentu wlecenia z dużą prędkością i pod dużym kątem w las? To było głównym przedmiotem śledztwa specjalnej komisji państwowej, dla której pracowało łącznie kilkuset ekspertów. Po kolei wykluczano potencjalne przyczyny. Wszystkie szczątki samolotu pozbierano i przeanalizowano. Nie znaleziono nic, co by wskazywało na jakąś awarię. Przebadano też szczątki pilotów pod kątem obecności alkoholu lub innych substancji. Też nic nie znaleziono. Im więcej wiedziano, tym więcej było do wytłumaczenia.
Ostatecznie, po kilku miesiącach prac, raport końcowy nie dał jednoznacznej odpowiedzi. Uznano, że samolot z jakiegoś nieznanego powodu wpadł w korkociąg w gęstych chmurach, podczas zniżania ku lotnisku. Gagarin prawdopodobnie próbował z niego wyjść, kierując dziób w dół i nabierając prędkości. Kiedy nurkując wypadli z chmur i zorientowali się jak są nisko, było już za późno na katapultowanie.
Dodatkowo 35 lat po katastrofie okazało się, że poza oficjalną komisją wypadek badało też na własną rękę KGB. Głównie pod kątem ewentualnego sabotażu czy zaniedbań. Z dokumentów wynika, że obsługa lotniska Czkałowski była słabo wyszkolona, regularnie popełniała błędy, a część nadużywała alkoholu na służbie. Gagarinowi nie przekazano aktualnej informacji o pogodzie, przez co mógł myśleć, że chmury są wyżej nad ziemią niż były. Dodatkowo wbrew zamówieniu przygotowano mu do lotu samolot z podwieszonymi dodatkowymi zbiornikami na paliwo, które utrudniały pilotowanie. Prawdopodobnie nie chcąc rezygnować z lotu, Gagarin i tak wystartował. Być może z tego powodu znacznie skrócił planowane manewry, ponieważ wykonywanie części z nich ze zbiornikami było niebezpieczne.
Ostatecznie KGB doszło do podobnego wniosku co oficjalna komisja. Gagarin z nieznanego powodu wykonał w chmurach gwałtowny manewr, który wprowadził samolot w korkociąg. Obciążony zbiornikami MiG-15 było trudniej opanować. Kiedy maszyna wypadła z chmur, piloci mogli tylko z przerażeniem stwierdzić, że są znacznie niżej niż przypuszczali. Zabrakło im 250-300 metrów wysokości do wyprowadzenia maszyny z nurkowania. Około dwóch sekund.
Brak konkretnego wytłumaczenia przyczyny tak głośnego wypadku, automatycznie musiało jednak prowadzić do spekulacji. Różnymi wytłumaczeniami przerzucają się do dzisiaj emerytowani piloci i inżynierzy, eksperci i samozwańczy eksperci. Najpopularniejszą wersją wydarzeń jest to, że Gagarin próbował w chmurach uniknąć zderzenia z czymś, czego tam nie powinno być. Innym samolotem, zerwanym balonem pogodowym, albo stadem ptaków. Wykonał zbyt gwałtowny manewr, który doprowadził do wejścia w korkociąg.
Podobnym wytłumaczeniem było to, że z dużego pobliskiego lotniska wojskowego Żukowski musiała wystartować jakaś maszyna, która przez błąd kontroli lotów znalazła się w chmurach bardzo blisko samolotu Gagarina. Tak blisko, że wywołane przez nią zaburzenia w powietrzu wprowadziły MiGa-15 w korkociąg. Nie ma jednak żadnego oficjalnego dowodu na obecność tajemniczego innego samolotu w rejonie ostatniego lotu kosmonauty.
Inni twierdzili, że Gagarin musiał wykonywać na koniec lotu nieregulaminowe akrobacje. Taka typowa dla pilotów myśliwskich brawura. Wychodząc z ostatniego manewru w chmurach stracił orientację i kontrolę. Pojawiła się też teoria o błędzie w obsłudze instalacji tlenowej, co doprowadziło do niedotlenienia obu pilotów i częściowego utracenia przez nich świadomości a w efekcie kontroli. Sam Kamanin próbował wytłumaczyć katastrofę tym, że Seregin miał problemy zdrowotne i podczas gwałtownych manewrów doznał zawału. Odruchowo odpiął pasy, przez co siły zaczęły nim miotać po kabinie a w końcu bezwładnie opadł na stery, uniemożliwiając Gagarinowi kontrolę. Kosmonauta miał nie chcieć się katapultować, aby nie zostawić kolegi.
Pojawiły się też znacznie bardziej fantazyjne wytłumaczenia, a raczej teorie spiskowe. Większość z nich zakłada, że całą katastrofę spreparowano, a Gagarin tak naprawdę w niej nie zginął. Według jednej wersji miało to na celu przykrycie katastrofalnego wypadku podczas pierwszej radzieckiej załogowej misji księżycowej. Podczas oficjalnie bezzałogowego lotu wokół Księżyca statku Zond-4 na początku marca, tak naprawdę na pokładzie miał być Gagarin, który w wyniku awarii zginął podczas lotu. Inna teoria mówi o tym, że słynnemu kosmonaucie było bardzo nie po drodze z nowym kierownictwem na Kremlu pod wodzą Leonida Breżniewa. Partia nie mogąc pozbyć się otwarcie krnąbrnego, ale słynnego kosmonauty, miała upozorować jego śmierć a potem poddać operacji plastycznej i zamknąć w szpitalu psychiatrycznym. Ewentualnie to sam Gagarin miał upozorować swoją śmierć, aby móc później wieść w ukryciu spokojne życie. Jak to z teoriami spiskowymi, nie mają jednak mocnego oparcia w faktach.