Izraelski parlament od lat cieszy się opinią jednego z najbardziej rozdrobnionych na świecie. W liczącym 120 miejsc Knesecie zasiadają zazwyczaj przedstawiciele kilkunastu partii. Zwycięzca wyborów zawsze musi tworzyć koalicje z mniejszymi ugrupowaniami, bo w ostatnich latach nie zdarzyło się, by jakakolwiek partia zdobyła większość miejsc.
Według sondażowych wyników exit poll partia Likud premiera Benjamina Netanjahu będzie mieć 31-33 miejsc w parlamencie. Telewizje Kanał 11, Kanał 12 i Kanał 13 informują, że w sumie Likud oraz inne prawicowe partie dostałyby 61 miejsc, a centrolewica - 59 miejsc.
Taki wynik wyborów oznacza powtórkę sytuacji z poprzednich trzech głosowań, do jakiej doszło w ciągu ostatnich dwóch lat. Choć premier Netanjahu jest zwycięzcą, to czekają go teraz długie i żmudne negocjacje z potencjalnymi koalicjantami bez pewności, że uda się zawrzeć sojusz.
W przeszłości takie rozmowy już dwukrotnie kończyły się fiaskiem. Jeśli stanie się tak i tym razem, to w Izraelu należy spodziewać się piątych od 2019 roku wyborów.
Frekwencja w tych wyborach była natomiast najniższa od 2019 roku i przekroczyła 60 procent.