Protest rozpoczął się na placu Malieveld w Hadze. Policja informuje, że decyzję o rozpędzeniu demonstrujących podjęto, gdy liczba uczestników zgromadzenia przekroczyła dozwolony limit. Według holenderskich mediów, po godzinie 15 służby wezwały uczestników, by się rozeszli, ale apele nie skutkowały. Protestujący nie przestrzegali zasad dystansu społecznego.
Dziennikarka BBC zamieściła na Twitterze fotografię z protestu autorstwa reportera portalu NOS. Widać na niej wóz policyjny wyposażony w armatkę wodną.
Media relacjonują, że do rozpędzenia demonstrantów użyto konnej policji. AP podaje, że doszło do aresztowań, ale ich liczba nie jest znana. Jeden z aresztowanych mężczyzn, który wcześniej zaatakował kijem funkcjonariusza, miał zostać pogryziony przez policyjnego psa. Wielu uczestników zgromadzenia na znak sprzeciwu wobec restrykcji związanych z pandemią COVID-19 przyszło na demonstracje z żółtymi parasolami. Wznoszono hasło "miłość i wolność, nie dyktatura".
Agencja podaje, że przed planowanym początkiem demonstracji, policja napisała na Twitterze, że w zgromadzeniu już bierze udział maksymalna liczba uczestników. Po tym wpisie na miejsce protestu ruszyło kilkaset kolejnych osób. To skłoniło władze do wstrzymania pociągów zmierzających do Hagi.
"The Guardian" zwraca uwagę, że w Holandii twardy lockdown trwa już od stycznia. Rząd po raz pierwszy od II wojny światowej wprowadził godzinę policyjną. Decyzja spotkała się z największymi od 40 lat protestami. Niedzielne protesty w Hadze odbyły się w przeddzień trzydniowych wyborów. Dotychczasowe sondaże wskazują na wygraną partii VVD, której liderem jest Mark Rutte.