Niemcy chcą uwolnienia polskiego dziennikarza aresztowanego w Mjanmie. "Rząd nie może tolerować przemocy"

Ambasada RFN w Mjanmie żąda natychmiastowego dostępu do aresztowanego polskiego dziennikarza. Fotoreporter Robert Bociaga został zatrzymany przez oddziały specjalne tłumiące antyrządowe demonstracje.

"Ambasada, również w imieniu Ambasady RP w Bangkoku, formalnie poprosiła władze Mjanmy o poinformowanie o dokładnym miejscu pobytu zatrzymanego obywatela polskiego, o możliwość udzielenia mu natychmiastowego dostępu do pomocy konsularnej oraz o przekazanie pisemnych informacji o przyczynie zatrzymania” - czytamy na profilu ambasady Niemiec na Facebooku. Dyplomaci podkreślają, że "każdy zatrzymany ma prawo do reprezentacji prawnej, a zatrzymany cudzoziemiec ma prawo do ochrony konsularnej".

Polski fotoreporter aresztowany w Mjanmnie. Niemieccy dyplomaci żądają dostępu do niego

Zobacz wideo Nord Stream 2: Gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze?

Ambasada domaga się od władz Mjanmy "przestrzegania obowiązującej Konwencji Wiedeńskiej o stosunkach konsularnych, szybkiej odpowiedzi oraz sprawiedliwego i humanitarnego traktowania zatrzymanej osoby". Niemcy reprezentują interesy konsularne obywateli polskich w Mjanmie. Polska nie posiada własnej ambasady w tym kraju.

Doniesienia o zatrzymaniu polskiego fotoreportera w Mjanmie Doniesienia o zatrzymaniu polskiego fotoreportera w Mjanmie

Polski fotoreporter pracujący dla różnych mediów, w tym dla CNN i dla Deutsche Presse-Agentur (DPA) w południowo-wschodniej Azji, został aresztowany w Taunggyi we wschodniej części kraju przez tamtejsze oddziały specjalne, jak podały różne media. Podczas zatrzymania 30-latek został pobity i zraniony, o czym poinformował na Facebooku reporter Khit Thit Media. Na zdjęciach widać dziennikarza otoczonego przez kilkunastu mundurowych, stojącego pod ścianą z rękami nad głową.

Apel z Bundestagu

Przewodnicząca Komisji Praw Człowieka Bundestagu, Gyde Jensen, wezwała niemiecki rząd do zaangażowania na rzecz uwolnienia dziennikarza. - Federalny minister spraw zagranicznych Maas musi teraz niezwłocznie i w ścisłym porozumieniu z partnerami europejskimi wezwać wojskowy reżim Mjanmy do natychmiastowego uwolnienia Roberta Bociagi - powiedziała agencji DPA w Berlinie polityczka FDP. - Rząd Niemiec nie może tolerować aresztowań i brutalnej przemocy wobec dziennikarzy w Mjanmie - podkreśliła. Rzeczniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych powiedziała w piątek w Berlinie, że dyplomaci poszukują możliwości udzielenia pomocy konsularnej. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało, że podejmowane są wszelkie starania w celu nawiązania kontaktu z zatrzymanym.

W byłej Birmie, od czasu wojskowego zamachu stanu na początku lutego, siły specjalne brutalnie tłumią demonstracje, a także aresztują dziennikarzy. Jensen apeluje do Unii Europejskiej o wyciągnięcie konsekwencji.

- Sankcje skierowane przeciw konkretnym osobom muszą być przedmiotem obrad na następnym posiedzeniu Rady Europejskiej - podkreśliła. Ministrowie spraw zagranicznych UE zgodzili się na przygotowanie środków karnych dla członków reżimu, które nie wpłynęłyby na ludność Mjanmy. Kolejne konsultacje odbędą się 22 marca.

Kolejne protesty. Mogło zginąć już blisko 100 osób

Pomimo godziny policyjnej, w piątek (12.03.) wieczorem w Mjanmie tysiące ludzi ponownie wyszły na ulice, aby zaprotestować przeciwko juncie wojskowej. W dzielnicy Hledan w stolicy kraju Yangon (dawniej Rangun) tysiące ludzi zebrało się ze świecami na czuwaniu, jak podała gazeta "The Irrawaddy" i inne lokalne media. Wielu znów trzymało transparenty wzywające do uwolnienia obalonej i przetrzymywanej szefowej rządu Aung San Kyi.

- Jesteśmy tu dziś wieczorem, aby pokojowo zaprotestować i modlić się za zabitych w rewolucji po wojskowym zamachu stanu - powiedział Nyi Min, jeden z protestujących, agencji DPA. - Chcemy sprawiedliwości i chcemy pokoju. Nigdy nie zaakceptujemy tak okrutnej dyktatury w Mjanmie - dodał 36-latek. Po zapadnięciu zmroku wiece odbywały się również w innych częściach kraju.

Wojsko przejęło władzę w dawnej Birmie 1 lutego. Od tego czasu wielokrotnie dochodziło do masowych protestów, jednak dotychczas odbywały się one głównie w ciągu dnia. Ostatnio policja i wojsko reagują z coraz większą brutalnością. Dziesiątki ludzi zostało zastrzelonych, jest wielu rannych.

Agencja AP podaje, że służby Mjanmy w sobotę zabiły siedmioro demonstrantów. Organizacje walczące o prawa człowieka informują, że w ciągu miesiąca w protestach zginęło od 70 do 90 osób. 

(DPA/sier)

Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle.

Więcej o: