Kaciaryna Barysiewicz dziennikarka portalu Tut.by spędzi w więzieniu pół roku, musi także zapłacić grzywnę w wysokości 2900 rubli, czyli prawie 4200 złotych. Arciom Sarokin, lekarz, który przekazał Barysiewicz informację na temat pobitego, również został uznany za winnego. Dostał dwa lata w zawieszeniu. Medyk musi zapłacić też grzywnę w wysokości 1450 rubli, czyli około 2100 zł.
Oskarżyciel zarzucił kobiecie, że miała zachęcać medyka do ujawnienia tajemnicy lekarskiej. Lekarz zgodził się i przekazał informację. Barysiewicz miała to robić za pomocą "środków elektrotechnicznych (…) drogą próśb i namawiania". Dziennikarka miała być świadoma tego, że dopuszcza się łamania prawa. Prokuratura podkreśliła, że przekazanie informacji o zdrowiu pacjenta odbyło się to bez jego zgody. Wcześniej Prokuratura Generalna oświadczyła, że rozpowszechnione przez Barysiewicz informacje i fakt, że były sprzeczne z oficjalnymi komentarzami organów państwa, wywołały "społeczny rezonans i stworzyły atmosferę braku zaufania do kompetentnych służb" - poinformował portal belsat.eu.
Dziennikarka została skazana na karę więzienia za ujawnienie informacji w sprawie zabójstwa aktywisty Ramana Bandarenki, który zmarł 12 listopada 2020 roku w szpitalu w wyniku odniesionych obrażeń. Na podwórku, zwanym Placem Zmian, został zaatakowany przez "nieznanych sprawców", którymi najprawdopodobniej byli funkcjonariusze w cywilu. Możliwe również, że napastnikami były osoby z najbliższego otoczenia Alaksandra Łukaszenki. Władze twierdziły, że na podwórku doszło do "sąsiedzkiej awantury", a Bandarenka był pod wpływem alkoholu. Barysiewicz udało się dotrzeć do Sarokina i dzięki informacjom od niego ujawniła kłamstwo władzy.
Zdaniem redaktorki portalu Tut.by Maryny Zołatawej wyrok nie jest sprawiedliwy. - Jedyny sprawiedliwy wyrok to byłoby pełne uniewinnienie. To jedyne, co powinniśmy usłyszeć w tym sądzie. Nikt z nich nie popełnił przestępstwa - powiedziała Zołatawa. Ona sama, wraz z kilkunastoma innymi dziennikarzami, była skazana za rzekomy nielegalny dostęp do płatnych treści agencji BiełTA. Uważa się, że był to pretekst dla usprawiedliwienia represji wobec niezależnych mediów.