Trzej młodzi Polacy polecieli do Meksyku do pracy jako elektromonterzy. W czwartek informowaliśmy o makabrycznej zbrodni na dwóch z nich. Mężczyznom wycięto narządy wewnętrzne - jeden z nich nie żyje, a drugi trafił do szpitala. Sprawą zajęło się ministerstwo spraw zagranicznych i prokurator generalny. Trzeciemu Polakowi nic się nie stało, wrócił do kraju.
Młodzi mężczyźni trafili do Meksyku w ramach pracy dla małopolskiej firmy, informuje Onet.
Według najnowszych doniesień prokuratury, prawdopodobną przyczyną śmierci 20-letniego Polaka było uduszenie. Prokuratura Okręgowa w Krakowie otrzymała już wyniki sekcji zwłok od meksykańskich śledczych. Ciało mężczyzny nadal pozostaje w Meksyku. Według informacji Onetu, służby są w trakcie śledztwa, ale nie wykluczają motywu handlu organami.
- Z dokumentu wystawionego po sekcji zwłok wynika, że bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny było uduszenie. Nie ma w nim natomiast informacji o tym, że zostały mu wycięte organy wewnętrzne - przekazała Onetowi pełnomocniczka najbliższej rodziny ofiary. Początkowo śledczy informowali o tym, że 20-latek został zaczadzony, co wzbudziło duże wątpliwości jego bliskich.
Wyniki sekcji zwłok wskazują jednoznacznie, że do jego śmierci przyczyniły się inne osoby
- oznajmiła przedstawicielka rodziny.
Drugi z mężczyzn, któremu miały zostać wycięte narządy, w dalszym ciągu przebywa w szpitalu. Jego stan uległ poprawie i został wybudzony ze śpiączki.
Ponad rok temu, w lutym 2020 roku, w Meksyku miało miejsce brutalne zabójstwo Mariusza L., który pracował w sklepie i był znany w środowisku lokalnej Polonii. Przez tydzień mężczyzna był poszukiwany aż do momentu, kiedy znaleziono jego odciętą głowę przed budynkiem, w którym pracował. W torbie ze szczątkami były również listy z pogróżkami. Nie wiadomo, co było motywem zabójstwa.