Dwóch funkcjonariuszy Filipińskiej Policji Narodowej (PNP) zginęło z rąk policjantów Filipińskiej Agencji Narkotykowej (PDEA), a trzech innych jest rannych. Obie jednostki pracowały pod przykrywką nad rozpracowaniem grupy handlarzy narkotyków. Jak podaje policja z Quezon City, funkcjonariusze nie zdążyli zorientować się, że mają do czynienia z innymi funkcjonariuszami. Teraz sprawę próbują wyjaśnić połączony zespół PNP-PDEA oraz Krajowe Biuro Śledcze.
Do zdarzenia doszło w środę 24 lutego w filipińskim Quezon City. Na jednym z parkingów spotkały się dwie grupy "przestępcze", by uskutecznić zakup narkotyków. Okazuje się jednak, że w rzeczywistości w obu z nich pracowali informatorzy policji. Nie wiadomo, co doprowadziło do wymiany ognia.
Rzecznik Filipińskiej Policji Narodowej gen. bryg. Ildebrandi Usana zapewnił jednak, że zdarzenie "nie wpłynie na wspólne operacje i koordynację działań wobec nielegalnych handlarzy narkotykami".
Filipiny słyną z niezwykle krwawych sposobów przeciwdziałania narkomanii. Prezydent Filipin Rodrigo Duterte jest często krytykowany za sposób, w jaki walczy z gangami. W czerwcu 2016 roku zapowiedział on nawet pogrom dilerów.
- Zastrzel go, a dam ci medal - apelował do obywateli. - Jeśli są w twojej okolicy, zadzwoń do nas, na policję albo zrób to sam, jeśli masz broń. Masz moje poparcie - mówił. Szacuje się, że podczas prezydentury przywódcy zginęło co najmniej osiem tysięcy osób podejrzanych o przestępstwa narkotykowe.