Na pokładzie Boeinga 777 linii United Airlines znajdowało się 231 pasażerów i 10 członków załogi. Pasażerowie twierdzą, że niedługo po starcie samolotu usłyszeli "dużą eksplozję". Jedna z osób powiedziała agencji AP, że do wybuchu miało dojść w momencie, w którym pilot wygłaszał swój standardowy komunikat po osiągnięciu odpowiedniej wysokości. - Samolot zaczął się gwałtownie trząść, straciliśmy wysokość i zaczęliśmy opadać - powiedział.
Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) poinformowała w komunikacie, że do zdarzenia doszło w sobotę tuż po godz. 13:00 czasu lokalnego. Awarii uległ prawy silnik samolotu. Na zdjęciach opublikowanych w internecie widać dym i ogień wydobywający się z jednostki napędowej maszyny.
Odłamki silnika spadły na mieszkalną część miasteczka Broomfield. - Widzieliśmy, jak leci, usłyszeliśmy wielką eksplozję, spojrzeliśmy w górę, a na niebie był czarny dym - powiedział jeden z mieszkańców miasteczka w rozmowie z CNN. Policja w Broomfield opublikowała zdjęcia pokazujące fragmenty silnika Boeinga, które spadły na ziemie w ogródku jednego z mieszkańców. Policja wezwała, aby nie dotykać ani nie przenosić elementów.
W awarii boeinga nikt nie cierpiał. Samolot zdołał zawrócić i bezpiecznie wylądować na lotnisku w Denver. Dochodzenie w sprawie prowadzi Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) oraz Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB).