Ze wstępnych doniesień wynika, że atak rakietowy na amerykańską bazę w północnym Iraku doprowadził do śmierci jednej osoby, a pięć zostało rannych - wśród nich jest członek służby amerykańskiej.
Rakiety uderzyły w amerykańską bazę lotniczą w regionie Kurdystanu w północnym Iraku. Jak podaje arabnews.com był to najbardziej śmiertelny atak na siły dowodzone przez Stany Zjednoczone w Iraku od prawie roku. W tym rejonie znacznie wzrosły napięcia między siłami Stanów Zjednoczonych i ich irackimi i kurdyjskimi sojusznikami z jednej strony a bojówkami sojuszniczymi Iranu z drugiej.
Według informacji mercurynews.com grupa szyicka Saraya Awliya al-Dam przyznała się do ataku na bazę, twierdząc, że jej celem była „amerykańska okupacja” w Iraku. Nie ma jednak na to dowodów. W zeszłym roku pojawiło się około tuzina grup, które iraccy urzędnicy uważają za powiązane z Iranem. W ciągu kilku ostatnich miesięcy grupy te ogłosiły serie ataków na siły koalicyjne i instytucje amerykańskie, w tym ambasadę w Bagdadzie.
Amerykańska okupacja nie będzie wolna od naszych ataków w żadnym miejscu w kraju, nawet w Kurdystanie, gdzie obiecujemy, że przeprowadzimy inne operacje
- twierdziła grupa Awliyaa al-Dam, według SITE Intelligence Group, organizacji pozarządowej śledzący internetową aktywność organizacji zbrojnych, jak pisze aljazeera.com.
Stany Zjednoczone od razu zareagowały na atak w irackim Kurdystanie. Sekretarz stanu Anthony Blinken okazał oburzenie i obiecał pociągnąć do odpowiedzialności odpowiedzialnych za to wydarzenie, z kolei prezydent Iraku Barham Saleh napisał na Twitterze, że atak oznaczał niebezpieczną eskalację i zbrodniczy akt terrorystyczny, jak informuje aljazeera.com.
Z oświadczenia kurdyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych wynika, że w poniedziałek około 21:30 wystrzelono rakiety w kierunku Erbilu i okolic.
Agencje bezpieczeństwa rozpoczęły już szczegółowe dochodzenie, aby zrozumieć naturę i źródło ataków. Prosimy mieszkańców miasta Erbil, aby trzymali się z dala od obszarów dotkniętych klęską i pozostali w swoich domach do odwołania
- napisano na stronie internetowej ministerstwa.