Przed postawieniem zarzutów moskiewski sąd zastosował wobec Lubow Sobol dwumiesięczny areszt tymczasowy. Współpracowniczka Aleksieja Nawalnego jest też podejrzana o złamanie norm sanitarnych w związku z udziałem w nielegalnych protestach.
Lubow Sobol sama poinformowała o postawieniu jej zarzutu wtargnięcia do cudzego mieszkania. Chodzi o próbę kontaktu z jednym z funkcjonariuszy FSB, którego dziennikarze śledczy wskazali jako członka grupy przygotowującej zabójstwo Aleksieja Nawalnego. Śledczy twierdzą, że Sobol i kilka innych osób podstępem wdarli się do mieszkania starszej kobiety
W grudniu Nawalny opublikował nagranie swojej rozmowy telefonicznej z jednym z domniemanych zamachowców. Mężczyzna przedstawiony jako Konstantin Kudriawcew przyznał, że Nawalnego chciano otruć substancją wojskową z grupy nowiczok, umieszczając ją na jego bieliźnie. FSB twierdzi, że nagranie jest fałszywe.
Po opublikowaniu nagrania Sobol pojechała do domu Kudriawcewa, dzwoniła do drzwi, jednak nikt jej nie otworzył. Wówczas na krótko została zatrzymana. Kilka dni później Sobol poinformowała na Twitterze, że do jej mieszkania przyjechała policja. Powiadomiła, że funkcjonariusze mieli zakleić kamerę przed wejściem i próbowali wyważyć drzwi.
Portal "Otwarte Media" napisał, że dane osobowe funkcjonariusza FSB zniknęły z państwowego rejestru nieruchomości, a w odpowiedniej rubryce jako właściciel figuruje Federacja Rosyjska. Lubow Sobol nie przyznaje się do winy, a jej adwokat Władimir Woronin stwierdził, że zarzuty są nieprawdziwe.
Większość bliskich współpracowników Nawalnego jest obecnie zatrzymanych lub przebywają w aresztach domowych. Zwolennicy opozycjonisty planują jednak protesty w całym kraju 14 lutego.
W sierpniu Aleksiej Nawalny stracił przytomność na pokładzie samolotu lecącego z Tomska do Moskwy. Pilot lądował w Omsku i tam przez dwa dni opozycjonistą zajmowali się rosyjscy lekarze. Omscy specjaliści przekonywali, że pacjenta nie otruto, a jedynie ma kłopoty z metabolizmem. Rodzina i współpracownicy Nawalnego nie uwierzyli w ich słowa i przetransportowali polityka do Berlina. Tam stwierdzono, że opozycjonistę próbowano otruć bojowym preparatem z grupy substancji nowiczok o działaniu paralityczno-drgawkowym. Taką informację potwierdziły także dwa niezależne laboratoria z Francji i Szwecji.
Kreml zaprzecza, że miał coś wspólnego z próbą zabójstwa Aleksieja Nawalnego. W rozmowie z Emmanuelem Macronem, do której dotarł dziennik "Le Monde", Władimir Putin przekonywał, że opozycjonista mógł się otruć sam. Natomiast w październiku rosyjski prezydent zasugerował nawet, że uratował Nawalnego. - Osobiście poprosiłem Prokuraturę Generalną o pozwolenie, by Aleksiej Nawalny mógł opuścić Rosję - powiedział Władimir Putin. Stwierdził, że gdyby to władze stały za otruciem opozycjonisty, nie pozwoliłyby na jego wyjazd z kraju.