Wizyta Borella, która rozpoczęła się w czwartek, wywołała negatywne komentarze i zastrzeżenia przedstawicieli Polski i krajów bałtyckich, a także części ekspertów. Uznali oni, że to nie jest dobry czas na wizytę w związku ze skazaniem Aleksieja Nawalnego na blisko trzy lata kolonii karnej i represjami wobec demonstrujących poparcie dla niego.
Borell będzie rozmawiał z Ławrowem, który jeszcze we wtorek mówił: - Władze Rosji mają powody sądzić, że sprawa z Aleksiejem Nawalnym jest inscenizacją, chyba że kraje zachodnie udowodnią, iż jest inaczej. Nie ma żadnych informacji, które rzeczywiście wskazywałyby na zasadność oskarżeń wobec rosyjskiego kierownictwa. Jeśli ktoś nas oskarża [o zatrucie Nawalnego - red.], to niech udowodni winę.
Nie ma informacji, czy podczas wizyty dojdzie też do jego spotkania z jednym z liderów rosyjskiej opozycji. Jego rzecznik, Peter Stano, odpowiadał wczoraj wymijająco na pytania na ten temat.
Do tej wizyty dochodzi w bardzo skomplikowanej sytuacji. To delikatne, dyplomatyczne balansowanie
- mówił. Ale sam szef unijnej dyplomacji, kiedy ogłaszał oficjalnie w ubiegłym tygodniu wizytę w Moskwie i spotkania, o Aleksieju Nawalnym nie wspominał. Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, poproszony wtedy o komentarz przez Polskie Radio, nie był zdziwiony. - Znając uwarunkowania rosyjskie i twardą postawę wobec Aleksieja Nawalnego i tych, którzy demonstrowali w jego obronie, to przykro mi to mówić, ale to jest chyba dość realistyczne - powiedział minister w rozmowie z brukselską korespondentką Polskiego Radia Beatą Płomecką.
Ale błędem jest - jak uważają Polska i kraje bałtyckie - że do wizyty w ogóle dochodzi teraz, bo najpierw powinna się odbyć pogłębiona dyskusja wśród państw członkowskich na temat relacji z Rosją, później należałoby przeprowadzić konsultacje z USA i zorganizować wizytę na Ukrainie, a dopiero potem lecieć do Moskwy. Nie brak też głosów, że wobec nasilających się represji wobec obywateli w Rosji, wizyta szefa unijnej dyplomacji teraz zostanie wykorzystana w celach propagandowych.
Wizyta, która zapewne była planowana dużo wcześniej, nieszczęśliwie dla Unii Europejskiej i jej wysokiego przedstawiciela odbywa się tuż po całym procesie Nawalnego. Nie widzę jednak podstaw i przesłanek, by coś diametralnie zmieniło się w stosunkach UE-Rosja. Oczekiwania, że pojawią się mocne sankcje i skoordynowane działania z nową administracją, są na wyrost.
Czas tej wizyty jest bardzo zły dla Josepa Borella z wielu powodów: politycznych, społecznych, ale także dlatego, iż było wiadomo, że Moskwa będzie chciała to wykorzystać. To, co zrobił Siergiej Ławrow, jest wykorzystywaniem tej wizyty na użytek wewnętrzny i pokazaniem "jak my postępujemy, tj. Putin, a jak postępuje ten zły Zachód". Tego można było spodziewać się - ocenia dr hab. Kamil Zajączkowski.
- powiedział w rozmowie z Polskim Radiem dr hab. Kamil Zajączkowski z Centrum Europejskiego UW.