Uliczne protesty w Moskwie i Petersburgu zaczęły się po tym, gdy stołeczny sąd odwiesił Aleksiejowi Nawalnemu wyrok pozbawienia wolności i odesłał opozycjonistę na dwa lata i osiem miesięcy do łagru (jeszcze przed zapadnięciem wyroku funkcjonariusze zatrzymali ponad 300 osób).
Protestujący maszerujący we wtorek wieczorem centralnymi ulicami Moskwy i Petersburga skandowali hasła takie jak m.in. "Rosja bez Putina" i "My jesteśmy władzą".
Jak informują rosyjskie media niezależne, w rejon protestów władze wysłały oddziały policji i Gwardii Narodowej. Służby nie wahają się używać pałek.
"Rosyjskie służby coraz bardziej 'białorutenizują' i zbliżają się do łukaszenkowskich standardów. Moskwa. OMON. Pałowanie" - tak wydarzenia we wtorek wieczorem relacjonował na Twitterze dziennikarz Andrzej Poczobut. Jak dodał, ludzie w reakcji krzyczą do funkcjonariuszy "Nie mamy broni".
W mediach społecznościowych publikowane są liczne zdjęcia i nagrania z zatrzymań. Opublikowano m.in. film z interwencji służb wobec pasażera samochodu, który miał wykrzykiwać obraźliwe hasła w stosunku do funkcjonariuszy. Zarówno on, jak i kierowca mieli zostać pobici.
Zatrzymywani są również dziennikarze.
Serwis internetowy OVD-Info podaje, że tylko w Moskwie i tylko we wtorek zatrzymano ponad 800 osób. Policyjne więźniarki są tak przepełnione, że przewożeni nimi ludzie muszą stać.
Moskiewski sąd odesłał Aleksieja Nawalnego do łagru na dwa lata i osiem miesięcy (wcześniej media informowały o karze dwóch i pół roku). Na polityku ciąży wyrok trzech lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności orzeczony w 2014 roku. Odwieszając wyrok, sąd uwzględnił, że polityk spędził 10 miesięcy w domowym areszcie. Adwokaci Aleksieja Nawalnego zapowiedzieli apelację i powiadomienie Rady Europy o tym, że Rosja łamie wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Występując przed sądem, Aleksiej Nawalny podkreślił, że podejmowane wobec niego działania organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości są bezprawne i odczytuje je jako osobistą zemstę Władimira Putina oraz prokremlowskich środowisk.
Decyzja sądu wywołała reakcje na całym świecie, również w Polsce.