We wtorek 9 lutego ma się rozpocząć drugi proces Donalda Trumpa w Senacie. Byłemu prezydentowi USA zarzuca się podburzanie swoich zwolenników do ataku na Kapitol, do którego doszło 6 stycznia. Nagłe odejście części zespołu prawnego Donalda Trumpa to znaczący problem dla byłego prezydenta, który jeszcze w styczniu miał duże trudności w znalezieniu prawników chętnych do jego obrony.
Jak podaje CNN, z zespołu prawnego Donalda Trumpa odeszli Butch Bowers i Deborah Barbier, którzy mieli być głównymi obrońcami byłego prezydenta. Decyzja o odejściu z zespołu prawnego Trumpa miała być podjęta wspólnie. Z Trumpem pożegnali się również: Josh Howard z Karoliny Północnej oraz Johnny Gasser i Greg Harris z Karoliny Południowej.
Powodem rozstania grupy prawników z Donaldem Trumpem miał być spór co do obranej strategii obrony. Były prezydent USA chciał, aby jego zespół argumentował, że doszło do masowych oszustw wyborczych i zwycięstwo w wyborach prezydenckich zostało mu skradzione, zamiast skupić się na kwestii legalności skazywania prezydenta po jego odejściu ze stanowiska.
- Wysiłki demokratów, by oskarżyć prezydenta, który już opuścił urząd, są całkowicie niezgodne z konstytucją i złe dla naszego kraju. W rzeczywistości, już 45 senatorów głosowało, że jest to niezgodne z konstytucją. Wykonaliśmy wiele pracy, nie podjęliśmy ostatecznej decyzji w sprawie naszego zespołu prawnego, ale stanie się to wkrótce - powiedział Jason Miler, doradca Donalda Trumpa.
O tym, czy Donald Trump jest winny podburzania swoich zwolenników do szturmu na Kapitol zadecyduje składający ze 100 członków Senat. W izbie znajduje się 50 demokratów i 50 republikanów, a do skazania w procedurze impeachmentu byłego prezydenta potrzebna jest większość 2/3 głosów. Do uznania winny Trumpa potrzebnych jest więc co najmniej 17 głosów republikanów. W razie uznania winy Donalda Trumpa, Senat może większością głosów odebrać mu prawo do ponownego startowania w wyborach oraz pełnienia jakichkolwiek funkcji publicznych.