Demonstracje w Rosji w obronie aresztowanego lidera opozycji wciąż trwają. W niedzielę protesty odbyły się w prawie 90 rosyjskich miastach. Aleksiej Nawalny trafił do aresztu 17 stycznia, po tym, jak wrócił do kraju z leczenia w Niemczech. Rosyjska prokuratura przekazała, że będzie chciała "odwiesić" jego wyrok z 2014 roku. Nawalnemu grozi kara 3,5 roku kolonii karnej.
Moskiewski sąd ukarał żonę opozycjonisty Aleksieja Nawalnego grzywną w wysokości 20 tysięcy rubli (około 1000 złotych). Kobieta została zatrzymana w trakcie demonstracji zorganizowanej w obronie jej męża. Policja oskarżyła ją o udział w nielegalnym zgromadzeniu. Jej prawnicy zapowiadają, że zamierzają wnieść apelację.
Podczas niedzielnych demonstracji policja zatrzymała łącznie ponad 5400 osób. Kilkadziesiąt już ukarano aresztami od 2 do 15 dni, lub jak Julię Nawalną - obarczono grzywnami. W Rosji obowiązuje prawo, według którego za kilkukrotne naruszenie ustawy o zgromadzeniach przewiduje się odpowiedzialność karną. Osoby skazane na podstawie tych przepisów mogą trafić do łagru nawet na kilka lat.
Rosyjscy obrońcy praw człowieka są zaniepokojeni działaniami policji podczas protestów. W ich ocenie, funkcjonariusze stosowali metody nieadekwatne do sytuacji. Świadkowie wskazali między innymi na bicie demonstrantów pałkami, kopanie, używanie wobec protestujących granatów hukowych, gazów łzawiących i paralizatorów.